Wyjechałam na studia do UK. Niby znam angielski, a boję się odezwać! Jestem strzępkiem nerwów... Anonim

Już sama nie wiem co robić, z dnia na dzień jestem coraz to większym kłębkiem nerwów. Pod koniec maja, zaraz po maturze, wyjechałam do Anglii. Za pracą, a przede wszystkim na studia. Nigdy nie miałam problemów z angielskim, zawsze najlepsza w klasie, a maturę ustną zdałam na 100%. Dlatego myślałam, że na studiach nie powinnam mieć większego problemu. Tym bardziej, że mieszkam tu z siostrą, której mąż jest obcokrajowcem i mówi tylko po angielsku i zawsze komunikujemy się bez większego problemu.  Pracę znalazłam, ale już wtedy odezwał się jakiś głos w mojej głowie, że nie będę rozmawiała tam z ludźmi, bo się zwyczajnie nie dogadam. I faktycznie tak było, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Gdy ktoś próbował nawiązać ze mną jakiś kontakt to jąkałam się i odpowiadałam jak najkrótszymi zdaniami. Pracę zmieniłam ze względu na dojazdy i trafiłam do hotelu gdzie, na moje szczęście, połowa pracowników to Polacy. Z nimi nie mam problemu się dogadać i o wiele łatwiej mi się pracuje. Ale moim głównym problemem są studia... Tutaj rok akademicki zaczyna się pod koniec września, więc po takim czasie powinnam już chociaż mieć jakichś znajomych, nie mówię o jakichś wielkich przyjaźniach, ale chociaż ludzi, z którymi mogłabym pogadać chociażby o pogodzie. Ale jedyne co mam to stres i pustkę.   
Wyjechałam na studia do UK. Niby znam angielski, a boję się odezwać! Jestem strzępkiem nerwów... Anonim
08.10.2015

Już sama nie wiem co robić, z dnia na dzień jestem coraz to większym kłębkiem nerwów. Pod koniec maja, zaraz po maturze, wyjechałam do Anglii. Za pracą, a przede wszystkim na studia. Nigdy nie miałam problemów z angielskim, zawsze najlepsza w klasie, a maturę ustną zdałam na 100%. Dlatego myślałam, że na studiach nie powinnam mieć większego problemu. Tym bardziej, że mieszkam tu z siostrą, której mąż jest obcokrajowcem i mówi tylko po angielsku i zawsze komunikujemy się bez większego problemu. 

Pracę znalazłam, ale już wtedy odezwał się jakiś głos w mojej głowie, że nie będę rozmawiała tam z ludźmi, bo się zwyczajnie nie dogadam. I faktycznie tak było, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Gdy ktoś próbował nawiązać ze mną jakiś kontakt to jąkałam się i odpowiadałam jak najkrótszymi zdaniami. Pracę zmieniłam ze względu na dojazdy i trafiłam do hotelu gdzie, na moje szczęście, połowa pracowników to Polacy. Z nimi nie mam problemu się dogadać i o wiele łatwiej mi się pracuje. Ale moim głównym problemem są studia... Tutaj rok akademicki zaczyna się pod koniec września, więc po takim czasie powinnam już chociaż mieć jakichś znajomych, nie mówię o jakichś wielkich przyjaźniach, ale chociaż ludzi, z którymi mogłabym pogadać chociażby o pogodzie. Ale jedyne co mam to stres i pustkę

 

x

Przed wykładami już od samego rana mam ścisk w żołądku i podwyższone ciśnienie z nerwów, że znowu muszę tam iść i bać się, że ktoś się do mnie odezwie, a ja nie będę umiała mu odpowiedzieć albo co najgorsze, że to ja będę musiała z kimś porozmawiać, bo wykładowca zada nam np. pracę w grupach. Jestem chodzącym kłębkiem nerwów. Chciałabym mieć tu jakąś koleżankę, bo naprawdę czuję się już samotna. Tym bardziej, że wiem, że moje koleżanki z Polski już nawiązują swoje  nowe studenckie znajomości, a ja nie mam nikogo. Zawsze byłam nieśmiała, ale to co teraz się ze mną dzieje przekracza jakiekolwiek pojęcie...

Gdy mam się do kogoś odezwać, np. w sklepie czy na poczcie to najpierw układam sobie całe zdania w myślach i powtarzam kilka razy, żeby nie popełnić żadnej gafy. A i tak jak przychodzi co do czego to wszystko zapominam, jąkam się i nie wiem co mam powiedzieć. To wszystko jest strachem, że coś źle powiem i nikt mnie nie zrozumie. A najgorsze jest to, że z mężem i dziećmi mojej siostry dogaduję się bez problemu. On się mi nawet dziwi, że tak dobrze znam angielski. Ale czemu nie mogę rozmawiać tak z innymi ludźmi? Z dnia na dzień jest coraz gorzej...

x

Jak przychodzę pod salę wykładową to widzę tych wszystkich ludzi gadających ze sobą i śmiejących się, a w kącie stoję ja, sama jak palec. Oni już pewnie mnie uważają za jakiegoś dziwaka, który tylko stoi i się do nikogo nie odzywa. A ja naprawdę bym chciała z kimś porozmawiać, dołączyć do jakiejś grupki, ale niestety nie umiem. A nie mogę też porozmawiać z bliskimi ani koleżankami z Polski, bo oni problemu nie widzą. Mówią, że przesadzam, przecież umiem angielski. A tak naprawdę jest zupełnie inaczej. 

Jeśli tak dalej pójdzie to zrezygnuję z marzeń o studiach i je po prostu rzucę. Nie wiem co robić, tyle pracy i poświęcenia abym w ogóle się na nie dostała poszłoby na marne. Ale z dnia na dzień jest coraz gorzej i powoli nie wyobrażam sobie mnie w przyszłości na tych studiach. A wszystko przez głupią nieśmiałość i poczucie strachu. Jak myślicie, powinnam iść do psychologa z tym? Czy macie może jakieś inne rady jak uporać się z tym problemem? Pomocy!

Anonim

Polecane wideo

Komentarze (11)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 12.10.2015 12:38
Tez studjowalam w uk i nadal tu mieszkam,moze chcesz pogadac podaj maila,Anka
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 09.10.2015 22:15
Hej, studiuję w UK, jestem na 4 roku, jeśli masz ochotę, napisz maila smoczka7 małpa o2 kropka pl. Też przez to przechodziłam, może mogłabym trochę pomóc.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.10.2015 22:55
Jedyne co mogę Ci poradzić to wyluzować i dać sobie możliwość popełniania gaf i błędów językowych. Ja tu siedzę już prawie rok i czasem też mi się język zaplącze albo mózg zatnie i nic się nie dzieje, nikt się nie dziwi, najwyżej poprosi żeby mu powtórzyć albo ja proszę żeby mi ktoś powtórzył, bo np. przez telefon nie załapię. Dokładnie tak samo jak w Polsce po polsku - czasami też się język poplącze albo ktoś powie coś niezrozumiale i trzeba powtarzać, prosić o powtórzenie itp. Więc weź głęboki oddech i wyluzuj, nikt o Tobie nie będzie źle myślał, a jak zaczniesz mówić szybko się rozkręcisz - szczególnie, że z mężem siostry i dziećmi się dogadujesz więc to nie problem językowy. Trzymam kciuki, nie poddawaj się na samym początku!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.10.2015 22:39
Przejdzie CI. Robilam magisterkę w Anglii, a teraz pracuję w Londynie. Pierwsze dni panicznie bałam się zrobić choćby zakupy bo musiałabym się odezwać. Z czasem dojdziesz do wnisków że wszyscy robią błędy, czasem zdarzy się nie zrozumieć i nie ma tragedii. I przede wszystkim: nie układaj w głowie zdan, nie tłumacz z polskiego, nie myśli, tylko po prostu mów. Może głupio brzmieć, ale po prostu musisz się przestawić na naturalne mówienie a nie tłumaczenie z polskiego na angielski. Powodzenia!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.10.2015 20:03
musisz się przełamać i tyle. Ja też studiuje w Anglii i mieszkam w domu z samymi anglikami i chcąc nie chcąc kontakt się nawiązał. Zacznij rozmawiać z wykładowcami na zajęciach a potem jakoś się przełamiesz i będziesz rozmawiać ze znajomymi
odpowiedz

Polecane dla Ciebie