Droga Redakcjo i Czytelniczki,
mam pewien problem, z którym na pewno nie jedna kobieta na świecie się zmagała, ale ja już sama nie potrafię sobie poradzić. Otóż, od 4 lat jestem w burzliwym, lecz w miarę udanym związku z Adamem. Wiele razem przeszliśmy, były wzloty, upadki, klęski, choroby, awantury, ale między tym wszystkim prawdziwa miłość. Pokochałam go nad życie, zaakceptowałam, szanowałam i starałam się aby nasz związek był udany. Mamy małe mieszkanko w Polsce, kota, komputer na raty i dwie rodziny które nam kibicują i czekają na ślub.
Przy Adamie nauczyłam się gotować, prowadzić dom, pracować i starać się by być dobrą panią domu, partnerką. Nasza sytuacja finansowa zmusiła nas do tego, że musiałam wyjechać za granicę do pracy sezonowej. Adam został w Polsce z kotem, w pracy na budowie i obiadkami u mamusi. Ja wyjechałam w wielki świat. Poznałam mnóstwo fajnych ludzi, w tym Mateusza. Całkowite przeciwieństwo Adama - rozsądny, poukładany, myślący przyszłościowo mężczyzna. Zaczęliśmy spędzać bardzo dużo czasu sam na sam, były imprezy, alkohol, długie spacery, rozmowy...
Po pracy czekał na mnie z obiadem, zabierał mnie w rożne zakątki tego wielkiego świata, a ja się w tym wszystkim zatraciłam. Poszłam z nim do łózka. Wiadomo, początki są trudne, ale był bardzo czuły i namiętny wobec mnie. Mateusz bardzo nalega, abym została z nim, abyśmy zamieszkali razem, niebawem gdzieś wyjechali. Ja stoję miedzy młotem a kowadłem, bo nie wiem co mam robić. Kocham Adama, zawsze go kochałam i wiem, ze będzie w moim sercu do końca mojego życia, wiele mu zawdzięczam - dobrych i złych chwil. Wiele mi pomógł, ale potrafił mnie uderzyć.
Mieliśmy duże problemy finansowe, które on nam zafundował. Raz było jak w bajce, a raz jak w najgorszym horrorze. Czasami wydawało mi się, że łączy nas chora miłość, bo nie potrafiłam nigdy od niego odejść .W łóżku był rewelacyjny, czuły, namiętny, stawiał moje potrzeby ponad swoje, ale nie potrafił się zatroszczyć finansowo o nasz byt. Zawsze to ja byłam głową rodziny, a on zaraz po mnie szyją... A przecież powinno być na odwrót! To ja tyrałam po 14 godzin dziennie, kiedy on leżał i nie szukał roboty... Potem mi zarzucał, że wyjeżdżam na 3-4 miesiące, ale dla kogo ja to robiłam? Przecież dla nas, aby żyło nam się lepiej, a w Polsce, niestety i bardzo ubolewam nad tym, nie dałabym rady zarobić takich pieniędzy jak tutaj.
Teraz coraz rzadziej do siebie dzwonimy, coraz rzadziej piszemy. On przy każdej rozmowie zapewnia mnie o miłości, o tęsknocie, a ja po ponad 3 miesiącach przestałam o nim myśleć, wspominać go. Jeszcze niedawno płakałam nocami do poduszki i tęskniłam, ale teraz patrząc z perspektywy czasu i porównując Adama do Mateusza, widzę diametralną różnice. Mateusz mnie szanuje, jest odpowiedzialnym człowiekiem, trzeźwo myślącym o życiu. Ma ambicje i plany które chce zrealizować. Teraz chce je chyba realizować ze mną... Co mam zrobić? Nie chce zranić Adama, bo przeżyłam przy jego boku milion pięknych chwil, byłam przy nim gdy miał wypadek, gdy nie mógł znaleźć pracy, gdy jego rodzina się odwróciła. Zawsze podawałam mu rękę i wspierałam na każdym kroku, on czasami był taki słaby i to ja musiałam pokazywać jaja i dźwigać wszystko na swoich barkach...
W głębi serca kocham go strasznie, ale oddalamy się od siebie, a ja przestaję walczyć o ten związek. Czy powinnam wybrać mojego starego Adama, który mimo wszystko kocha mnie, moje wady i zalety czy odpowiedzialnego Mateusza, z którym mogłabym osiągnąć coś w swoim dotychczas ciężkim życiu u boku chłopaka lenia... Mateusz wie, że mam chłopaka w Polsce, opowiadałam mu o swoim kolorowym życiu. Dał mi czas, abym przemyślała wszystko, poszła po właściwym torze i wydaje mi się, ze głęboko wierzy, że zostanę z nim i wspólnie zaczniemy coś budować. Ale moje serce naprawdę nie idzie w parze z rozumem. Serce kocha Adama i nie chce jego krzywdy, a rozum trzeźwo patrzy na życie kiedyś i na to jak teraz jest. Tylko która drogę wybrać?
Mirabella