Chciałam opisać swoją historię, bo jest chyba nietypowa. Większość ludzi kojarzy tatuaże z osobami groźnymi, podejrzanymi, a przynajmniej z zaburzeniami psychicznymi. Nikt normalny się nie oszpeca, bo niby po co? Ja pochodzę z dobrego domu, zawsze byłam spokojna, zdałam na wymagające studia, wyobrażałam sobie karierę zawodową, ale coś mi w tym wszystkim nie grało. Byłam za gładka, niemal przezroczysta. Nikt mnie nie zauważał. Poszłam na żywioł i zrobiłam sobie tatuaż.
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę miała coś takiego na swoim ciele, to bym się popukała w głowę. A tatuaż jest, do tego duży i w bardzo widocznym miejscu... Pewnie trochę oszalałam, ale wydawało mi się, że to będzie super. Będę taka zadziorna, z charakterem, oryginalna. Trudno będzie mnie nie zauważyć. I to wszystko prawda, ale decyzja sprzed roku zaczyna mi ciążyć. Właśnie nie dostałam wymarzonej pracy i chyba winny był tatuaż. Niektórzy krzywo się na mnie patrzą. Mają o mnie złą opinię. Tylko przez ten wzór!
fot. Unsplash
Chyba popełniłam błąd. Przez tyle lat nic takiego nie chciałam, a jak już się zdecydowałam, to wielki i widoczny wzór. Zrobiłam sobie kwiat z kilkoma symbolami, gruba czarna kreska, kolorowe wypełnienie. A wszystko to z boku szyi, już prawie na karku. Bałam się tego bardzo, ale zacisnęłam zęby, bo wierzyłam, że to początek mojego nowego życia. Podobał mi się efekt i specjalnie spinałam włosy, żeby był jak najbardziej widoczny. Można powiedzieć, że byłam z siebie dumna. Reakcje były różne.
Rodzice prawie zeszli na zawał, znajomi się zachwycali albo milczeli. Ale wiecie co? Miałam to wszystko gdzieś. Mój bunt wreszcie wyszedł na światło dzienne i byłam pewna, że nigdy tego nie pożałuję. Oczywiście nie stoczyłam się z powodu tatuażu. Dalej studiowałam i robiłam same mądre rzeczy. Teraz zaczyna mi to ciążyć i nie za bardzo wiem, co mogę ze sobą zrobić. Można to nazwać kryzysem wieku średniego. Nagle zrozumiałam, że takie malowidła masują nastolatkom, a nie mnie.
fot. Unsplash
Jestem prawie pewna, że nie dostałam ostatnio pracy z powodu tatuażu. Na pierwszej rozmowie byłam w apaszce i rozpływali się nade mną. Na drugiej, finałowej, już odsłoniłam szyję. Widziałam przerażenie w ich oczach. Obiecali oddzwonić, ale nic z tego nie wyszło. Coraz częściej słyszę też szepty na ulicach, starsze panie to się żegnają na mój widok. Już nie jestem taka pewna, że tatuaż dodaje mi charakteru. Raczej wiele mi odbiera i wstyd mi się do tego przyznać...
Zrobiłam to na własną odpowiedzialność, broniłam swojej decyzji, byłam pewna, że to jest to, nigdy nie pożałuję. I co teraz? Mam powiedzieć, że zrobiłam największe głupstwo w życiu i najchętniej bym ten tatuaż wyrwała razem ze skórą? A tak się niestety zaczynam czuć...
Przestrzegam wszystkich. Mnie już nic nie uratuje, ale chociaż Wy sobie nie utrudniajcie życia.
M.