Głośno było kiedyś o sprawie lekarza, który odmówił aborcji kobiecie, która nosiła w sobie mocno uszkodzone dzieckoz. Doskonale rozumiem jej oburzenie, bo ten pożal się Boże „specjalista” naraził ją na straszne cierpienie. Usunięcie ciąży to też koszmar, ale chyba lepiej zrobić to wcześniej, niż potem rodzić maleństwo bez czaszki, mózgu, części twarzy i patrzeć na to, jak umiera. U mnie w rodzinie doszło do podobnej sytuacji, ale finał jest zupełnie inny. Tym razem to lekarze zachowują się fair, a moja głupia siostra nie chce ich słuchać.
Jakimś cudem zgodziła się na badania prenatalne, kiedy w USG wykryto coś niepokojącego. Potwierdzono, że płód jest poważnie uszkodzony. Ma szansę się urodzić, ale nie pożyje dłużej, niż kilka godzin czy dni. Do terminowego porodu pozostały aż 3 miesiące. Przez ten czas ma nosić w sobie dziecko, które z góry skazane jest na przegraną. Ma pełne prawo usunąć ciążę i postarać się dalej normalnie żyć, ale nie chce z niego skorzystać.
fot. Pexels
Dla mnie i dla całej mojej rodziny to jest zupełnie niezrozumiałe. Nie wyobrażam sobie, jak można spokojnie chodzić z taką ciążą i czekać tylko na to, aż dziecko się urodzi i wreszcie umrze. Wolałabym mieć to za sobą znacznie wcześniej. Nawet nasza mama, która uchodzi za osobę z twardym kręgosłupem moralnym, uważa, że siostra powinna skorzystać z tego prawa. Rozmawiałyśmy wszystkie z psychologiem, staraliśmy się znaleźć najlepsze rozwiązanie, ale ona się uparła.
Mówi, że nie chce rezygnować z ciąży, która jest dla niej błogosławieństwem, jedyną radością w życiu. Dobrze czuje się w tym stanie i chce go przeżywać jak najdłużej. Nawet jeśli wie, że niezbyt długo będzie mamą. To jest dla mnie nie do pomyślenia. Ale pomijając już moje uczucia, jestem przekonana, że ona jeszcze nie wie, co robi. Teraz udaje bohaterkę, ale jeśli zobaczy pokiereszowane dziecko, to się już zupełnie załamie. Dzięki wcześniejszej aborcji mogłaby tego uniknąć.
fot. Pexels
Nie wiem zupełnie skąd to się bierze. Nigdy nie była przesadnie religijna, zawsze opowiadała się za prawem wyboru, a teraz wybiera w tak dziwny dla mnie sposób... Przecież to jakieś koszmarne piętno, wiedzieć, że w brzuchu rozwija się chory, zniekształcony i niezdolny do samodzielnego przeżycia płód.
Lekarze stoją po naszej stronie, ale już przestali ją namawiać. Ja w sumie też przestałam drążyć temat. Ona żyje w jakiejś oderwanej rzeczywistości. Chodzi dumnie z brzuchem, wymyśla imiona, kupiła nawet kilka ciuszków...
Boję się momentu, kiedy to wszystko się skończy. Nie wiem, jak ona to przeżyje.
Magda