Chciałabym się wypowiedzieć, bo ostatnio głośno o wypowiedziach pewnego księdza na temat małżeństwa. Nie po to, żeby wzbudzić jakąś sensację. Po prostu chcę pokazać, że takie kobiety jeszcze istnieją, żeby inne podobnie myślące nie czuły się samotne. Jestem od 3 lat szczęśliwą żoną i nie podoba mi się moda na wyzwolenie. Moje koleżanki twierdzą, że mogą robić wszystko, co chcą. Nie szanują swoich mężów i nie liczą się z ich zdaniem. Feminizm wszystko postawił na głowie. Teraz jesteś podobno lepsza i mądrzejsza, jak wszystko robisz po swojemu. Przepraszam bardzo, ale myślałam, że małżeństwo to związek dwóch osób…
Ja nie uważam się za mądrzejszą i lepszą od mojego męża. Twierdzę nawet, że on jest inteligentniejszy ode mnie, bardziej zaradny i dlatego we wszystkim go słucham. Często sam podejmuje decyzje, a ja się nim podporządkowuję. Nie dlatego, że nie szanuję siebie. Szanuję jego i wierzę w jego mądrość. Na razie jeszcze ani razu się nie pomylił. Nawet jak na początku miałem wątpliwości, to zawsze wychodzi na jego!
fot. Unsplash
Np. rok temu byłam bardzo uparta i chciałam wbrew niemu rozpocząć studia podyplomowe. W połączeniu z pracą oznaczałoby to mało czasu na dom i rodzinę. On był przeciwko i wręcz mi tego zabronił. Miał do tego prawo i go posłuchałam. Wiecie co się stało chwilę później? Okazało się, że jestem w ciąży. Nie mogłabym kontynuować tych studiów i tylko straciłabym pieniądze. On ma w sobie dużo mądrości i intuicję. Czy to coś haniebnego, że wyraża swoje zdanie i ma nadzieję, że go posłucham?
Nie przekonuje mnie gadanie, że we wszystkim jesteśmy równi i tacy sami. Kobiety różnią się od mężczyzn i na odwrót! My jesteśmy dobre w jednym, oni w drugim. To facet ma być samcem alfa w domu, a nie ja. Nie mam nic przeciwko temu, żeby mnie pouczał i wymagał. Dba o mnie i moje posłuszeństwo mu się należy. Z szacunku, a nie strachu. Dlaczego inne kobiety z tego rezygnują i chcą być takie hej do przodu?
fot. Unsplash
Nie czuję się mniej wartościowa, bo facet mówi mi, co mam robić. Skoro mnie kocha, to chce mojego dobra. Źle mi nie będzie doradzał. I tak jest cały czas od kiedy zaufałam mu w 100 procentach. Nie obrażam się, jak nawet krzyknie i wybije mi coś z głowy. Doceniam jego doświadczenie życiowe i inteligencję. Z nim na pewno zajdę dalej, niż gdybym sama miała decydować.
Z tego powodu jestem antyfeministką. Trudno, ja przynajmniej mam kochanego faceta, a one zazwyczaj są same, bo nikt ich nie chce. Jak ktoś mnie nazwie „poddaną” mojego męża - w porządku. Trochę prawdy w tym jest, bo to on jest władcą naszego domu. Tak było zawsze, ale dopiero w XXI wieku coś się popsuło.
Polecam taką drogę!
Joanna