Wpakowałam się w straszne bagno i już nie wiem, jak mam z tego wyjść. Trudno powiedzieć, skąd w ogóle wziął się ten pomysł. Ja nie myślałam, ale po prostu zrobiłam, co mi się wydawało najlepsze. Moment akurat wyczułam dobry, bo później moje obawy się potwierdziły. Chłopak chciał mnie zostawić po 4 latach związku. Z różnych powodów, ale to wszystko wisiało na włosku. Jeszcze chwila i zostałabym sama, a tego bym nie przeżyła. Postanowiłam działać, chociaż wiem, że zrobiłam coś paskudnego.
Słyszy się często o tym, że niektóre kobiety łapią swoich partnerów na dziecko. W takiej sytuacji przecież musi z nami zostać, nie zdradzi, nie rozmyśli się. Wszystko dla maluszka. Ja w ciążę zachodzić nie chciałam, bo to za bardzo ryzykowne. Jeszcze by tego brakowało, żebym została sama i na dodatek z dzieckiem. Nie dałabym sobie rady. Dlatego ciążę tylko wymyśliłam i to trwa już 3 miesiące. Jest ze mną coraz gorzej, bo tkwienie w takim kłamstwie nie jest zdrowe.
źródło: Unsplash
Popełniłam potworny błąd, ale w sumie dobrze myślałam. To naprawdę na niego zadziałało. Od momentu, kiedy powiedziałam mu o ciąży, zmienił się całkowicie. Śniadania do łóżka, wyznania miłości, czułość. Jestem dla niego najważniejsza i mało mnie obchodzi, czy to tylko ze względu na dziecko, czy może naprawdę mnie pokochał na nowo. Jest dla mnie bardzo ważny i potrzebuję tego. Tylko sobie nie myślcie, że jestem jakaś bezduszna i teraz bez skrupułów przeprowadzę kolejny etap tej wielkiej ściemy...
Scenariusz był prosty – chwilę pochodzić w ciąży, której nie ma, a potem poronić dziecko, którego nigdy nie było. Najpierw spojrzy na mnie łaskawszym okiem, wszystko się ułoży, a w obliczu tragedii już na pewno nigdy mnie zostawi. Właśnie tego ostatniego zrobić nie umiem. Nie jestem aż takim potworem, żeby igrać śmiercią maleństwa, które on już tak bardzo pokochał. Ale ciąży nie ma i coś trzeba zrobić.
źródło: Unsplash
Co? Rozwiązania są tylko dwa i jedno gorsze od drugiego. Udam poronienie, to się chłopak załamie i nie daj Boże sam sobie coś zrobi. Nie przeżyłabym tego. Powiem prawdę, to po kilku minutach będę już stała za drzwiami i nigdy więcej go nie zobaczę. To wszystko za daleko zaszło i szkoda, że dopiero teraz nad tym myślę...
Nie wiem czy można prosić o radę w takiej sprawie. Pewnie mną gardzicie i wcale się nie dziwię. Tylko zrozumcie, że miłość to choroba. Mnie coś siadło na mózg i nie potrafiłam wtedy przewidzieć konsekwencji. Jak mam się pozbyć dziecka i nie stracić ukochanego?
Iwona