Zaczęłam chodzić na siłownię 2 lata temu. Bardzo to lubię. Chciałam się poruszać, a nie schudnąć i tak było z większością dziewczyn, które tam chodziły. Nie było żadnych grubasek, bo chyba jeszcze wstydziły się chodzić w takie miejsca. Dzisiaj jest ich większość i po prostu odechciewa mi się ćwiczyć. Nie mam nerwów, żeby na nie patrzeć. Zwłaszcza, że na każdym kroku robią z siebie ofiary losu.
Nie zrozumcie mnie źle – nawet mi się to podoba, że chcą coś ze sobą zrobić, ale do tej pory były tam dziewczyny takie jak ja + sporo przystojniaków. Jakoś tak estetycznie. Teraz ledwo wejdziesz i widzisz spoconą dziewczynę z nadwagą, inną która umiera ze zmęczenia na bieżni, bo przebiegła 500 metrów. Albo taką, która wejdzie, usiądzie i nie wstanie przez pół godziny. Zamiast tego wypije butelkę wody i zje batona energetycznego.
To już jest przykry widok. Kiedyś mnie to śmieszyło, a dzisiaj normalnie wkurza.
fot. Unsplash
Dziwię się, że nie ma żadnych siłowni, które są nastawione tylko na odchudzanie. Tam puszyści mogliby sobie spokojnie chodzić i robić, co chcą. Takie wredne dziewczyny jak ja nie musiałyby ich oceniać i wyśmiewać. Mówię to w dobrej wierze, bo widzę co się dzieje. Nie tylko ja tak reaguję.
One się nas wstydzą, my na nie krzywo patrzymy i nikt nie jest zadowolony. Nie jestem za segregacją ludzi, ale tak byłoby przyjemniej dla wszystkich.
Ja chodzę na jedną siłownię, żeby popracować nad sylwetką, wzmocnić organizm, a one na inną, żeby spalać tłuszcz. Różne potrzeby, więc powinny być realizowane w różnych miejscach. I mówię to całkiem serio...
Ola