Nie obroniłam magisterki, straciłam znajomych, cały dzień siedzę w domu... Wszystko przez dziecko! K., 26 l.

Naiwnie myślałam, że można być żoną, matką i szczęśliwą kobietą.
Nie obroniłam magisterki, straciłam znajomych, cały dzień siedzę w domu... Wszystko przez dziecko! K., 26 l.
fot. Thinkstock
17.05.2017

Od trzech lat jestem mężatką, od dwóch matką i bardzo chciałabym napisać, że spełniam się w tych rolach. Zawsze marzyłam o własnej rodzinie, ale kiedy wreszcie to mam, wcale mi się to nie podoba. Kocham męża i wiem, że mamy przed sobą długie lata wspólnego życia. Będzie dobrze, przynajmniej taką mam nadzieję. Kocham też mojego synka, który codziennie mnie zaskakuje i wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Nie boję się jednak powiedzieć, że zaczyna mnie to męczyć.

Naiwnie myślałam, że można być żoną, matką i szczęśliwą kobietą. W bajkach i filmach wygląda to tak ładnie... Rzeczywistość bardzo mnie dobiła, bo wcale nie jest tak fajnie. Jedyne, czym się zajmuję, to opieką nad dzieckiem, sprzątaniem, gotowaniem obiadków. Straciłam kontakt  z większością znajomych, a pogadać mogę najwyżej z własną matką. Przerwałam pracę, nie obroniłam magisterki. Mogę być spełniona rodzinnie, ale jako kobieta czuję się fatalnie. Czasami zazdroszczę koleżankom, które nie mają dzieci i innych ważnych spraw na głowie.

x

fot. Thinkstock

Od kilku miesięcy próbują mnie namówić na wspólne wyjście. Marzy mi się taki babski wieczór, ale ciągle coś wypada. To mały chory, to nie ma go z kim zostawić, to znowu mąż coś wymyśla. Ja już nie mam nawet jednego wieczoru w roku tylko dla siebie. A trwa to od 3 lat. Czasami mam wrażenie, że oszaleję. Chciałabym to rzucić, uciec i mieć święty spokój. Potem patrzę na moich chłopaków i mi przechodzi, ale nie na długo. Ciągle odczuwam takie ograniczenie. Że ja już nic nie mogę i zostały tylko obowiązki.

Koleżanki odłożyły decyzję o macierzyństwie na dalszą przyszłość i chyba dobrze zrobiły. Gdybym wiedziała, jak to wygląda, to też bym się nie spieszyła. No, ale stało się i jestem tu, gdzie jestem. Z mężem, synem, ale jednak trochę samotna. Nie mam z kim o tym pogadać. Rodzina nie zrozumie moich wątpliwości, a koleżanki stwierdzą tylko, że sama jestem sobie winna. Miałyby trochę racji...

x

fot. Thinkstock

Staram się być dobrą mamą, ale nie spełniam się w tej roli. Stało się, mam cały dom na głowie, ale wolałabym zajmować się innymi przyjemniejszymi sprawami. Tak jak koleżanki. Mają facetów, ale także swoje życie. Mogą w jednej chwili zebrać się na wyprawę po sklepach, mogą wyjść wieczorem, bawić się, a później odsypiać do południa. Ja już praktycznie nic nie mogę i to mnie dobija. Może minęłam się z powołaniem? Nawet nie chcę tak myśleć, bo skrzywdziłabym tym moich chłopców.

Szkoda, że od tego wszystkiego nie można wziąć urlopu, znaleźć czas na zastanowienie, oderwać się. Chyba pozostaje mi tylko narzekać w głębi duszy i dalej robić swoje. A to staje się coraz trudniejsze.

K.

Polecane wideo

Komentarze (14)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 25.11.2021 20:04
Skąd ja znam ten ból , też miałam takie dylematy...
zobacz odpowiedzi (1)
Taki sobie facet (Ocena: 5) 20.05.2017 13:59
Ta pani z artykułu jest klasycznym przykładem kobiety, która nie powinna mieć dzieci bo niedojrzała do roli macierzyństwa. To się w głowie nie mieści, aby w wieku 26 lat mieć dylematy i rozterki z powodu tego, że nie może umówić się ze znajomymi, to bym zrozumiał gdyby miała np. 16-18 lat. Niestety obecnie mamy pokolenie niedojrzałych, wygodnickich 20- paro latków, dlatego często dziecko u kobiet przed 30 rokiem życia jawi się jak jakiś dramat. Osobiście mam 3 dzieci, pierwsze urodziło się jak miałem 27 lat a żona 24, też musiałem: pracować, pomagać żonie w opiece nad dzieckiem, odłożyć ukończenie studiów na później, pomagałem żonie znaleźć pracę a ze znajomymi jak dobrze poszło widywałem się raz do roku. I z tego powodu jakoś krzywda mi się nie działa bo byłem odpowiedzialny i dorosłem do roli męża i rodzica a nie to co obecni 20-paro latkowie.
odpowiedz
Sylwia (Ocena: 5) 18.05.2017 22:44
Nie ma dramatu. Chociaż ja też kiedyś do tego podchodziłam jak do najgorszego co mogło mnie spotkać. Urodziłam w wieku 18 lat. Jeszcze przed maturą. Na szczęście liceum skończyłam, w sensie, że dostałam dyplom ukończenia. Chociaż na zajęcia pod koniec roku już nie chodziłam, bo urodziłam w maju. Dziś moja córka jest już całkiem spora, bo ma 8 lat, a ja jestem w dwuletnim liceum dla dorosłych. Musiałam dużo przemyśleć i bardzo się zmusić do zapisu bo nie chciało mi się absolutnie nic w życiu, ale już jest lepiej. Zajęcia super, fajni ludzie. I dziecko wspaniałe.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 18.05.2017 11:50
Jak dla mnie jesli nie mozesz zaplanwoac sobie JEDNEGO wyjscia z kolezankami od 3 lat to znaczy, ze twoje malzenstwo wcale idealne nie jest. Co to za problem powiedziec męzowi, że w sobote chcesz wyjsc na piwko/soczek/kawke z kolezanką, a on ma sie zająć w tym czasie dzieckiem?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 17.05.2017 11:36
Zaplanuj sobie weekend z koleżankami na wyjeździe np morze albo jezioro taki babski wyjazd potrzebujesz resetu a ż dzieckiem zostanie mąż i to bez gadania to jest jego zasrany obowiązek żeby się czasem dzieckiem zająć. Wprowadź podział obowiązków. Pogadaj z mężem i daj mu znać że już nie dajesz rady sama i czujesz się nieszczęśliwa
odpowiedz

Polecane dla Ciebie