Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nigdy aborcja nie była dla mnie jakimś bardzo ważnym tematem, ale ostatnio tyle się o tym mówi, że zaczęłam rozmyślać. No i w sumie doszłam do dość zaskakujących dla mnie wniosków, bo…
Gdyby ktoś mnie zgwałcił - wolałabym usunąć ciążę.
Gdyby dziecko miało umierać po porodzie na moich oczach - wolałabym skrócić mu cierpienie.
Gdybym miała poświęcić swoje życie - nie zdecydowałabym się na to.
Niby to żadne radykalne stwierdzenia, ale wystarczyły żeby pokłócić się na śmierć z najlepszą przyjaciółka.
fot. Thinkstock
Nie miałam pojęcia, że ona jest taka radykalna. Wcześniej w ogóle nie rozmawiałyśmy na te tematy, a teraz… Diabeł w nią wstąpił. Wielkie oczy, czerwona buzia, prawie piana z ust i się zaczyna:
Ty morderczynio. Matka też cię mogła wyskrobać. Nie masz serca. Zawiodłam się na tobie. Miałam cię za innego człowieka. Chyba nie chcę cię znać.
No to ja jej wygarnęłam, żeby się zajęła własną macicą i niech lepiej nie będzie tak radykalna. Oby nigdy nikt jej nie zgwałcił, ani nie dowiedziała się, że nosi w sobie dziecko bez mózgu. Inaczej by wtedy śpiewała i dobrze o tym wiem.
fot. Thinkstock
Co dalej? W sumie to mi głupio, że tak się posprzeczałyśmy i to na tak abstrakcyjny dla nas temat. Chciałabym, żeby znowu było między nami dobrze. Ona chyba nie bardzo. Uważa, że powinnam ją przeprosić o odszczekać wszystko, co powiedziałam. Traktuje mnie jak jakąś głupią smarkulę.
A dlaczego to nie ona ma się wycofać ze swoich słów? Obrońcy życia zawsze mają się za najmądrzejszych.
W ogóle, to chyba powinnyśmy po prostu zaakceptować różnicę zdań i zakończyć temat. Zarodki nie powinny niszczyć przyjaźni, która trwa prawie 10 lat!
Sabina