Wiem, że i tak mam sporo szczęścia, bo mam własny pokój. Niektórzy mieszkają z rodzeństwem i w ogóle nie mają świętego spokoju. Ale sama nie wiem... Chyba wolałabym mieć pokój z siostrą, ale gdyby on chociaż jakoś wyglądał. Na razie to jakaś rudera i wydaje mi się, że rodzice na mnie oszczędzają. Całe mieszkanie jest w miarę ładne, ale u mnie w ogóle nic się nie robi. Remontu nawet nie pamiętam! Te obdarte tapety mam chyba od 10 lat...
Nie żartuję – czuję się w tym pokoju jak w jakiejś norze. Wszystkie pieniądze, jak tylko rodzice mają jakieś wolne, inwestują w resztę mieszkania. W tym roku malowali salon, wymienili wszystkie meble. Kilka dni temu tata przywiózł wielki telewizor za kilka tysięcy. A ja? Syf, rozlatujące się szafki, połamane łóżko. Mówię, ale to nic nie daje. Kiedyś się to zrobi. Chyba jak się wreszcie wyprowadzę!
Wszystkie szafki są popsute. Żadna się nie domyka, a drzwi od szafy w ogóle już opadły. Tapety obdrapane – obok łóżka jest dziura, widać starą ścianę. Dywan nie jest poplamiony, ale wytarty i wygląda jak szmata. Okna mam stare, a w salonie wymienili na nowe. Telewizora się nie doczekałam, więc tata mi podpiął stary monitor od komputera. Łóżko ma złamaną deskę w środku i nie w każdej pozycji da się spać. Jest niewygodne i skrzypi.
A w salonie wszystko nowe, aż się świeci. Tłumaczą, że to był bardziej zaniedbany pokój, tam się przyjmuje gości i musi jakoś wyglądać. Nie pamiętam, żeby mieli tam aż tak brzydko. A okna mogli wymienić w całym mieszkaniu. Mnie tak wieje spod spodu, że muszę tam wciskać ręczniki. Oni sobie teraz gości mogą przyjmować, a ja nikogo nie zapraszam, bo się normalnie wstydzę takich warunków.
Może to śmieszne, ale przez to mi się wydaje, że im na mnie nie zależy. Dlaczego nawet jednej rzeczy mi nie wymienią w pokoju? Był pan od malowania salonu, mógł chociaż jedną ścianę u mnie poprawić. Ale nie, bo ich wygoda jest ważniejsza. Na mnie się pieniędzy nie wydaje, bo chyba im szkoda.
Nie wierzycie? Pokój mojej siostry też jest ładnie zrobiony i wszystko wymienione. Podobno robią remonty „po kolei”. Dziwne, że moja kolej jest zawsze we wszystkim na końcu. Już nie wierzę, że coś się zmieni. Za każdym razem jak wchodzę do siebie, to chce mi się płakać. Jest brzydko i jeszcze to nastawienie rodziców...
Mam prawo mieć pretensje?
Zyta