W 2010 roku przestałam jeść mięso. Zrobiłam to z dnia na dzień. Coś mnie tknęło, a myślałam o tym dużo wcześniej. Wytrzymałam tydzień, miesiąc, rok i tak zostało. Byłam wegetarianką do lutego 2017 roku. Wmawiałam sobie, że to dobre dla zdrowia, lepiej się czuję, bezmięsne potrawy są takie pyszne i w ogóle jest super. W pewnym sensie tak było, ale przez chwilę. Później zaczęłam się męczyć.
Każde wesele, wakacje, wyjście na miasto czy spotkanie u rodziny to był problem, bo wybrzydzałam. Tego nie zjem, tamto odpada i w ogóle to mogliście zrobić coś specjalnie dla mnie. Nie wspomnę nawet o kosztach. Żeby wegetariańska dieta była zbilansowana, to naprawdę trzeba więcej wydać. No, ale trwałam w tym. W międzyczasie spotkałam wielu podobnych ludzi, zaprzyjaźniliśmy się i żyłam w takim wegetariańskim kokonie.
Nagle mi się odwidziało i jest problem. Dawni znajomi nie chcą mnie już znać, bo zdradziłam ich ideały.
fot. Thinkstock
To nie było tak, że szukałam znajomych, którzy byliby tacy sami jak ja. Wyszło zupełnie przypadkiem. Wiadomo, jedzenie było impulsem, dzięki którym te przyjaźnie nawiązywałam, ale przecież nie gadaliśmy tylko o tym. Mogę powiedzieć, że 90 procent moich aktualnych przyjaciół to osoby wege. Połowa to nawet weganie. I było dobrze, dopóki podzielałam ich poglądy.
W poprzednim miesiącu odważyłam się znowu zjeść mięso. Smakowało niesamowicie. Aż głupio było mi się do tego przyznać. Potem sama zaczęłam je sobie przyrządzać. Wróciłam do dawnych przyzwyczajeń i nawet już nie odczuwam wyrzutów sumienia. Ale nie wszyscy to rozumieją. Nikt nie powiedział mi tego wprost - po prostu się ode mnie odsuwają.
A to nie mają czasu, a to coś innego. Dawno z nikim się nie widziałam. Czuję, że mają mnie za zdrajczynię. A może nawet morderczynię.
fot. Thinkstock
Tak to jest, jak dieta staje się ideologią. Sama byłam podobna. Głośno komentowałam, kiedy ktoś jadł przy mnie mięso i naprawdę nie przebierałam w słowach. Teraz sama stałam się tego ofiarą. Moi przyjaciele nie szanują ludzi, którzy jedzą zwierzęta, więc przestali lubić też mnie. To ewidentne, bo nic innego się nie wydarzyło, żeby tak nagle zmienili do mnie nastawienie.
Nie wiem co mam teraz zrobić. Nie chcę być już wege, bo ostatnio mnie to męczyło. Lubię mięso i nie ma się co oszukiwać. Ogólnie doszłam do wniosków, że wszelkie radykalizmy są bez sensu. Trzeba żyć po prostu normalnie i zachowywać umiar. Tylko jak mam normalnie funkcjonować, skoro zostałam sama jak palec?
Chciałabym ich jakoś odzyskać, ale nie na zasadzie, że znowu staję się jedną z nich i błagam o wybaczenie. Marzę o tym, żeby zaakceptowali mój wybór.
Natalia