Nigdy nie miałam nic do wegetarian, wegan i tym podobnych ludzi. Jeśli nie chcą czegoś jeść, to spoko. Co mnie to obchodzi? Nie wydaje mi się to wbrew pozorom do końca zdrowe, ale każdy robi to, na co ma ochotę. Do czasu, kiedy moja koleżanka zmieniła dietę i zaczęła mnie terroryzować. Trudno inaczej nazwać jej ciągłe docinki pod moim adresem, uważanie się za najmądrzejszą i jej „specjalne potrzeby”.
Lubię ją, ale ewidentnie przesadza. Całe życie jadła mięso, przestała i nagle pozuje na niewiadomo kogo. Że niby taka świadoma, nie zabija zwierzątek i w ogóle. A niech sobie wyznaje ideologię, jaką chcę, ale niech nie utrudnia życia innym. Coraz gorzej się przy niej czuję i może to głupio zabrzmi, ale to mięso tak nas poróżniło…
W ludzi, którzy przestają je jeść coś naprawdę złego wstępuję. Przekonałam się o tym sama. To jak choroba.
źródło: Unsplash
Za każdym razem kiedy się widzimy, ona zaczyna wydziwiać. Już nie możemy iść do zwykłej knajpki, ale musi to być lokal wegetariański lub wegański. Po co? Ona chce wszystkim pokazać, że jest taka fajna i w ogóle? Mówię jej, że dla mnie to męczarnia, bo jak mam zjeść obiad, to potrzebuję trochę zwierzęcego białka. Ona przecież może iść ze mną do normalnego miejsca i tam też sobie coś wybierze.
Ale nie… Bo ona tam czuje rozkładające się zwierzęta! No i nie może patrzeć, jak zjadam zwłoki prosiaczka czy innego kurczaczka. Kilka razy nie miała wyjścia i krzywo się patrzyła. Od tych komentarzy naprawdę odechciewa mi się jeść.
Niedawno słyszałam, że jak szła na wesele to wymusiła na organizatorach specjalny jadłospis. To już jest utrudnianie innym życia i ja się na to nie godzę.
źródło: Unsplash
Niedługo mam imieniny, chciałabym ją zaprosić, ale już to widzę… Zaraz zacznie wypytywać, co jej podam. Mam specjalnie gotować dla jednej osoby? Będą różne rzeczy i każdy coś sobie wybierze. Ale oczywiście tak źle, bo ona wymaga specjalnego traktowania. Sama sobie wmówiła, że jest specjalnej troski i tylko wszystkich wkurza.
Ok, niech sobie je, co chce, ale po co tyle o tym mówić i wszystko sprowadzać do jedzenia? Mam jej już serdecznie dosyć, a kiedyś strasznie ją lubiłam. Czy któraś z Was ma podobne doświadczenia?
Jak sobie z nią poradzić? To kiedyś jej przejdzie?
Ewelina