Mam 28 lat, jestem od 2012 roku w związku z rok młodszym ode mnie, wrażliwym i raczej zamkniętym w sobie mężczyzną, nie mieszkamy z sobą. Na początku było tak, że to on zabiegał o moje względy, a ja nie byłam zainteresowana. Później, z czasem, sytuacja się odwróciła i postanowiliśmy spróbować. Odwróciła się do tego stopnia, że to ja zaczęła o niego zabiegać, chyba za bardzo. Jednak tu znowu czas podziałał w tę stronę, że wszystko się wyrównało, choć gdzieś cały czas to ja jestem tą osobą, która bardziej chce.
Był okres w naszym związku, że byliśmy na odległość. Wówczas on poznał dziewczynę, która zwróciła na niego uwagę (od razu zadziałało to w drugą stronę), ja byłam 100 km od niego. Studiowali razem, więc często się widywali, dużo do siebie pisali (my znacznie mniej). Zauważyłam kiedyś to, on zaczął mówić, że to nic, że nienawidzi zazdrości, że nic się nie dzieje. Potem była impreza wydziałowa, na której wszyscy się upili, oni trzymali się na niej razem, potem okazało się, że bardzo długo przebywali razem gdzieś zamknięci (powiedział mi to jego kolega).
Dodam, że ona doskonale wiedziała, że ma dziewczynę, sama wtedy miała i ma nadal chłopaka na odległość. Jak mu wtedy to powiedziałam, obraził się na mnie, że go szpieguję. Cały czas miał pretensje, że o niej wspominam i wypytuję czy mają coś ze sobą wspólnego - oburzał się. Potem zaprzeczał, że do niczego nie doszło, że to jego „przyjaciółka”, ale nic więcej. Ufałam mu od samego początku związku, więc uwierzyłam mu i wtedy. Teraz oboje przeprowadziliśmy się do Krakowa, ona tam została. Cały czas utrzymują kontakt, czasem nawet do niego przyjeżdża (rzadko)...
Wczoraj pierwszy raz weszłam na jego Facebooka i przeczytałam, jak wspominali stare dobre czasy sprzed dwóch lat i ona przyznała się jemu, że wtedy się jej podobał, on nie potwierdził/nie zaprzeczył i... zaczęli wspominać czas, jak na tamtej imprezie się całowali...
Jak to przeczytałam, myślałam, że się porzygam. Jest mi źle do dziś. Nie wiem co mam robić. Jak mu to powiem, to dowie się o zaglądaniu na jego konto i sprawa pozamiatana.
Oboje utrzymują, że dopiero teraz mogą to sobie powiedzieć, bo nic już ich nie łączy. On od dłuższego czasu jest wobec mnie bardzo często obojętny, coraz rzadziej rozmawiamy, mamy wspólne tematy, wspólne wyjścia, wspólne wakacje itd. A ja boję się zostać sama. Może w końcu nadszedł czas, żeby raz na zawsze to wszystko skończyć... Może to jest to... Proszę Was o pomoc. Dziękuję.
Małgorzata