Lubię siebie i nie uważam się za brzydką dziewczynę, ale jest coś, co nie daje mi normalnie żyć! Nie patrzę z obrzydzeniem na swoje dziwne uda i nie za duże piersi, jak kiedyś. Taka jestem i nic z tym nie zrobię. Z pryszczami nie mogę sobie poradzić i to mnie najbardziej boli. Nie mam ich na twarzy, ale w innych krępujących miejscach. Jak ja mam się pokazać chłopakowi w takim stanie?!
Wielkie bulwy wyrastają na moich plecach. Walczę z nimi, jak mogę, ale ciągle wyskakują nowe. Jeden zniknie, zaraz pojawi się w innym miejscu. To są te najbardziej obrzydliwe – nabrzmiałe, a jak się ściśnie, to strzelają białym płynem. Jak mnie zacznie dotykać i coś pęknie, to chyba zwymiotuje! Gdybym nawet kochała się z nim w podkoszulku, to nie koniec moich problemów.
fot. Unsplash
Mam też pryszcze na pośladkach. Już nie takie wielkie i pękające, ale jest ich dużo i są bardzo wyraźne. Obsypało mi dosłownie całą pupę. Przemywam się tonikami, codziennie się myję, nakładam maści, ale jak już znikną, to tylko na chwilę. Tego akurat w sypialni nie da się ukryć. Nie dość, że mam blady, to jeszcze zapryszczony tyłek!
Boję się, że jak do czegoś dojdzie, to za chwilę przejdzie mu na mnie ochota. Nawet mnie to nie dziwi, bo kto by chciał dotykać tego całego syfu. Dermatolog twierdzi, że jeśli będę to przemywała i dbała o higienę, to wszystko kiedyś zniknie. Bardzo jestem ciekawa kiedy, bo już kilka razy musiałam udawać, żeby do niczego nie doszło.
fot. Unsplash
Chyba wolałabym mieć pryszcze na twarzy, niż tam. Przynajmniej byłoby wiadomo, z kim chłopak ma do czynienia. A tutaj niby ładna i pewna siebie dziewczyna, a jak się rozbierze to istny koszmar! Czuję, że odsuwam od siebie chłopaków, chociaż bardzo tego nie chcę. Chciałabym być kochana, ale z takim wyglądem to chyba niemożliwe.
Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taką męczarnię, ale dłużej tego nie wytrzymam.
Jagoda