Chciałabym się wypowiedzieć na temat pigułki „dzień po” i przedstawić swoją, powiązaną z tą formą antykoncepcji, historię. Wszystko miało miejsce jakieś 5 lat temu: ja 17 letnia uczennica i mój ówczesny chłopak – 19-letni, świeżo upieczony student. Spotykaliśmy się kilka miesięcy, byliśmy bardzo zakochani i postanowiliśmy przenieść nasz związek na wyższy poziom.
Zaopatrzeni w prezerwatywy, przeżyliśmy nasz pierwszy raz. Nie było wyczytanego w internecie orgazmu, było trochę krwi i ku naszemu przerażeniu - pęknięta gumka. Ja, zgodnie z moją naturą, zaczęłam panikować. „Będę w ciąży, mama mnie zabije, mogę zapomnieć o studiach” - to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Na szczęście Paweł zachował trzeźwy umysł, kazał mi się ubrać i zabrał na izbę przyjęć do szpitala. Siedzieliśmy tam dobrą godzinę - ja ze łzami w oczach, on nieco bardziej opanowany. W końcu przyszła nasza kolej.
fot. iStock
Doktor patrzył na mnie, czekając aż coś powiem, ale ja nie mogłam, czułam tę dziwną gulę w gardle. Paweł mu wszystko wyjaśnił - pękła gumka, potrzebujemy tabletki po. Padło pytanie o ostatnią miesiączkę. Wtedy musiałam się odezwać - jakiś miesiąc temu, mam nieregularne. Spojrzał na mnie i na niego, wypisał receptę. Pędem ruszyliśmy do apteki. Tabletki dostaliśmy, niezwłocznie wzięłam pierwszą. Na drugi dzień poszłam do szkoły, gdzie ukradkiem w toalecie wzięłam drugą, jakbym robiła coś podejrzanego.
Jedyne skutki uboczne jakie odczułam to nudności. Choć nie wiem czy to bardziej z nerwów czy przez tabletki. Nauczyło mnie to odpowiedzialności. Po tygodniu zrobiłam test. Wynik był negatywny. Potem poszłam do ginekologa po tabletki antykoncepcyjne. Nasz związek przetrwał dwa lata, potem ja poszłam na studia i nasze drogi się rozeszły. Dziś mam prawie 23 lata. Jestem szczęśliwą narzeczoną, czekam na ślub z niecierpliwością. Poglądy mi się nie zmieniły.
fot. Thinkstock
Mimo, że jestem już dorosła i stać mnie na dziecko, nie chcę go. Po prostu nie czuję się odpowiednią osobą do macierzyństwa.
Myślę, że moja historia pokazuje, że tabletka „dzień po” powinna być bez recepty, ogólnodostępna. Co by było, gdyby doktor był zbyt religijny albo z innych przyczyn odmówiłby tabletki? Może nie byłabym w ciąży, a możne żyłabym nieszczęśliwa z dzieckiem, którego nie chciałam i z facetem który byłyby ze mną z przymusu.
Dziś on jest szczęśliwie zakochany, ma żonę i zaczął pracę jako prawnik. Mnie też całkiem nieźle idzie. Dlatego uważam, że kilka lat temu podjęłam słuszną decyzję.
Anonim