Jestem świeżo po studiach, spełniam się zawodowo, mam narzeczonego z którym mieszkam, ślub w perspektywie, i... Nie wiem, czy nie zakochałam się w kimś jeszcze. Kocham mojego przyszłego męża, Piotrka, dojrzałą miłością, ale między nami od dawna nie ma ognia. Mieszkamy razem, wspieramy się, ale też dużo kłócimy, mało mamy swoich chwil intymnych. A jakiś czas temu, na wiosnę, pojawił się Michał.
Poznałam go w najgłupszy możliwy sposób - nie tylko przez internet, ale właściwie przez grę internetową... W tej grze klany jednoczą się i działają wspólnie - ale też rozmawiają ze sobą w trakcie gry. I tak było z nami. Zostaliśmy parą w grze.
Nie spodziewałam się, że to tak się potoczy. Michał to przesłodki człowiek. Kończy liceum, zwracał się do mnie per kotku czy tam inny miśku, potrafił przegadać ze mną całą noc do rana. Dzwoniliśmy do siebie o każdej porze, pisaliśmy setki smsów. Mój narzeczony wiedział, że z nim piszę, słyszał często jak z nim rozmawiałam, ale tłumaczył sobie to grą i nie podejrzewał, że nasze relacje stają się zażyłe.
Kiedyś Michał rzucił nawet uwagę, czy Piotra nie denerwują nasze nocne smsy, czy go nie budzą. Powiedziałam mu prawdę - że nie jest on specjalnie tym zainteresowany. Jakiś czas temu pokłóciliśmy się, w konsekwencji czego najpierw ja rzuciłam grę, i zaraz po mnie on. Urwaliśmy kontakt. Koniec telefonów, smsów, maili. Koniec rozmów do 7 nad ranem. Na początku byłam na niego wściekła, ale po kilku godzinach już zaczęło mi go brakować.
Minęło kilka, kilkanaście tygodni... Nigdy nie spotkałam tego człowieka. Wiem, że nie jest internetową fikcją - to żyjąca istota, której nigdy nie spotkałam w realu, ale której mi brakuje. Wlewał w moje serce ciepło, którego brakuje w moim związku. I teraz nie wiem co mam robić. Nie wiem, czy go szukać, czy próbować z nim odnowić kontakt? Bardzo często o nim myślę, wspominam jego głos. Brakuje mi go jak szczenięcej miłości. Ratujcie, powiedzcie mi co robić!!!
Ania