Pies chłopaka niszczy nasz związek. Nienawidzę go! Karolina, 25 l.

Witam, chciałabym podzielić się swoim problemem, a może bardziej wygadać? Jednocześnie proszę, abyście przeczytali ten list do końca zanim zaczniecie mnie oceniać. Sytuacja wygląda tak: żyłam z związku z chłopakiem na odległość, wreszcie ze sobą zamieszkaliśmy. Jest świetnym facetem, naprawdę nie mogę narzekać, mam tylko jeden problem, chodzący na czterech łapach. Jest nim 10-letni pies, którego po prostu nienawidzę. Nie zrozumcie mnie źle, kocham zwierzęta, lubię psy, ale akurat tego konkretnego po prostu nie cierpię. Na początku nie zapowiadało się źle, sama miałam wcześniej psa i kota, a jakoś zwierzaki się między sobą dogadały. Niestety, o ile mój pies należy do tych spokojnych, o złotym sercu, aczkolwiek niezbyt rozgarniętych, o tyle pies mojego faceta to jakiś potwór. Nie możemy nigdzie wyjść razem, bo gdy tylko wystawimy nogę za drzwi, on zaczyna wyć, i to tak, że sąsiedzi grożą nam dzielnicowym. W związku z tym wiecznie siedzimy w domu, a gdy już gdzieś wyjdziemy, wracamy biegiem z duszą na ramieniu, martwiąc się co się działo pod nasza nieobecność. Próbowałam stosować obrożę antyszczekową, wytrzymała dwa nasze wyjścia, kundel jakimś cudem zerwał ją z szyi i zjadł.  
13.11.2013

Witam, chciałabym podzielić się swoim problemem, a może bardziej wygadać? Jednocześnie proszę, abyście przeczytali ten list do końca zanim zaczniecie mnie oceniać. Sytuacja wygląda tak: żyłam z związku z chłopakiem na odległość, wreszcie ze sobą zamieszkaliśmy. Jest świetnym facetem, naprawdę nie mogę narzekać, mam tylko jeden problem, chodzący na czterech łapach. Jest nim 10-letni pies, którego po prostu nienawidzę.

Nie zrozumcie mnie źle, kocham zwierzęta, lubię psy, ale akurat tego konkretnego po prostu nie cierpię. Na początku nie zapowiadało się źle, sama miałam wcześniej psa i kota, a jakoś zwierzaki się między sobą dogadały. Niestety, o ile mój pies należy do tych spokojnych, o złotym sercu, aczkolwiek niezbyt rozgarniętych, o tyle pies mojego faceta to jakiś potwór.

Nie możemy nigdzie wyjść razem, bo gdy tylko wystawimy nogę za drzwi, on zaczyna wyć, i to tak, że sąsiedzi grożą nam dzielnicowym. W związku z tym wiecznie siedzimy w domu, a gdy już gdzieś wyjdziemy, wracamy biegiem z duszą na ramieniu, martwiąc się co się działo pod nasza nieobecność. Próbowałam stosować obrożę antyszczekową, wytrzymała dwa nasze wyjścia, kundel jakimś cudem zerwał ją z szyi i zjadł.

 

Druga sprawa: pies jest agresywny w stosunku do mnie. Nie miałam wobec niego złych zamiarów, na początku nawet go lubiłam, ale do czasu. Wystarczy, ze zaczniemy się z chłopakiem wygłupiać, klepnę go po tyłku w żartach lub zacznę łaskotać, pies z wrzaskiem skacze mi do oczu. Ostatnio złapałam go za kark, gdy rozciągnął śmieci (wraz z moimi zużytymi tamponami, wstyd jak nie wiem) po podłodze, chcąc zaprowadzić go za karę do kuchni - pogryzł mi rękę prawie do krwi, że aż miałam siną, w efekcie sama dostałam takiego napadu agresji, że ledwo powstrzymałam się przed pobiciem go.

Nie mówię tu o dużym psie, raczej takim średniej wielkości, ale tak niesamowicie złośliwym i wrednym, że przechodzi to ludzkie pojęcie. Chłopak stara się swojego zwierzaka trochę uspokoić, problem w tym, że pies od szczeniaka biegał luzem po podwórku, dopiero później rodzina mojego partnera przeprowadziła się do miasta, a złe nawyki u kundla pozostały i nie da się ich opanować, próbujemy być konsekwentni, za dobre nagradzać, za złe karać - nie ma kompletnie efektu. Pies doskonale wie, że źle robi, ale i tak robi co chce, z nadzieją, że tego nie zauważymy, albo nie zareagujemy.

Z kolejnych jego zachowań wymienię tylko: regularne wspinanie się na parapet i wyżeranie kotu jedzenia, zabieranie mi wprost z ręki kotleta (!), że nie wspomnę o terroryzowaniu mojego psa i kota. Załatwianie się na podłogę to już standard, ma to miejsce co parę dni.

Orientowałam się nawet w kwestii szkoleń dla psów w moim mieście - cała seria lekcji dla psa i jego właściciela kosztuje około 2 tysięcy złotych. Nie mam tyle pieniędzy, a nawet gdybym miała, nie wydam tyle na tego cholernego psa!

Proszę o jakieś rady, próbowałam już wszystkiego co mi przyszło do głowy. Chwilami mam wrażenie, ze zwariuję przez tego zwierzaka, a nie chcę zrobić czegoś, czego bym potem żałowała.

Karolina

Polecane wideo

Komentarze (81)
Ocena: 4.95 / 5
gość (Ocena: 3) 08.02.2021 20:27
Kazdy ma prawo do nielubienia, charakter i psa dobiera właściciel według siebie, ty nie musisz go lubić .Nie jestem za trzymaniem psów w blokach, hodowca powie zawsze, że można.Pies ma swoje potrzeby.Kontakt z naturą jak i swój wrodzony instunkt. Człowiek ma prawo nie chcieć mieć psa w domu bo dom jest dla ludzi, zwierzak musi mieć swój teren, wybiegać się a nie leżeć na kanapie. Miłość do zwierzęcia nie odgrywa tu żadnej roli skoro jego potrzeby są dostosowane do życia człowieka .
odpowiedz
Doghunter (Ocena: 5) 18.01.2021 10:18
Po cichu wyeliminować! Najlepsza metoda 🙂
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 23.06.2019 08:50
ja bym Ci spralaak że by się nie podniósł gdyby mnie ugryzł .
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 10.12.2018 18:07
wyrzuc kundla przez okno i po problemie
odpowiedz
kasia (Ocena: 5) 12.11.2018 00:48
Ja mam ten sam problem, ale z gryzoniami mojego faceta. Chłopak ma dwie koszatniczki, które śmierdzą, są agresywne, brudzą i hałasują w nocy. Ktoś powie "to tylko koszatniczki". No super, ale je trzeba wypuszczać, więc wchodzą w każdy kąt i załatwiają się, zostawiają kupy w ogromnych ilościach, NISZCZĄ wszystko. Skaczą wysoko, więc nijak ich nie odgrodzę. Każda moja próba zrobienia czegoś, żeby ograniczyć koszatniczki, kończy się awanturą, bo on nie dopuszcza tego, żeby np. wstawić do sypialni wysoki wybieg (bez prętów, bo się wespną) -uważa, ze to ograniczy ich wolność. A co z moją wolnością?! Co z moją pościelą i moimi ręcznikami, które musiałam wyrzucić, bo koszatniczki się do nich dobrały, pogryzły, zostawiły mnóstwo odchodów? Prawie zwymiotowałam jak to zobaczyłam. Nienawidzę tych koszatniczek. Nienawidzę tego, że całą noc piszczą, tego że gryzą głośno pręty i tego, ze przez nie nie możemy się wyprowadzić do lepszego mieszkania mimo że nas stać, bo żaden właściciel nie godzi się na te wstrętne szczury w jego wyremontowanym mieszkaniu (i wcale się nie dziwię!).
odpowiedz

Polecane dla Ciebie