Skończyłam studia, poszłam do pracy i udało mi się wynająć własne mieszkanie. Całe życie mieszkałam w domu, więc jest to dla mnie nowe doświadczenie. Mnóstwo ludzi na małej powierzchni, cienkie ściany, balkon przy balkonie. Cóż, nie jestem dziewczyną z blokowiska i wszystkiego muszę się nauczyć.
Zachowuję się cicho, nie włączam głośnej muzyki, nie robię imprez, nie palę w oknie, ani nie tłukę się po nocach. Wszystkim mówię dzień dobry. Uważam się za osobę dobrze wychowaną i bezkonfliktową. Niestety, moi sąsiedzi od razu zaczęli mnie upominać i chyba poszła już nawet skarga do wspólnoty mieszkaniowej. Poszło o moje bikini!
fot. iStock
Mieszkanko mam maleńkie, bo tylko 27 metrów, ale jest też spory balkon. Można nawet powiedzieć, że teras, bo kilka metrów ma. Wstawiłam tam sobie stolik z krzesełkami i taki duży drewniany leżak. Ostatnio jest słonecznie, więc jak mam czas i nic innego do roboty, to się na nim rozkładam i opalam.
To się niektórym nie podoba. Najpierw zaczęło się szeptanie między sobą, że jestem wulgarna, a teraz oficjalnie oskarżają mnie o… nieobyczajne zachowanie! Tylko dlatego, że opalam się na swoim terenie. Bo dzieci patrzą z góry i wszystko widzą. Te balkony są tak usytuowane, że z pięter wyżej można mnie zobaczyć. Ale czy to naprawdę mój problem?
fot. iStock
Zdaniem sąsiadów powinnam tam siedzieć ubrana od stóp do głów. Najlepiej po cichu, bo głos też się niesie. A opalać to się mogę nad rzeką albo na basenie. Osiedle nie jest od takich ekscesów. Fakt, nie mam zbyt długiego doświadczenia w życiu na osiedlu, ale bez przesady. Balkon jest ogrodzony z trzech stron i z zewnątrz mnie nie widać. Czy to moja wina, że niektórzy się specjalnie wychylają, żeby mnie podglądać?
Mnie jest akurat wszystko jedno. Zakładam okulary przeciwsłoneczne, słuchawki i najczęściej coś sobie czytam. Mam wywalone na wszystkich i wszystko. Uważam, że prawa nie łamię i dobrych obyczajów też nie. Chyba, że relaks jest karalny i ja o czymś nie wiem?
Weronika