Myślałam, że się szanuję. Zawsze wyśmiewałam i obrażałam dziewczyny, które potrafią wyjść na imprezę i zaliczyć byle jakiego faceta, tak dla zabawy. Nie mieściło mi się w głowie, że można upaść tak nisko, bo sama czekałam na pierwszy raz dość długo. Znałam go prawie rok, wiedziałam, że mogę mu zaufać i mnie nie zrani. Rozstaliśmy się niedawno i coś mi się poprzestawiało w głowie. Wstyd mi, ale poszłam tam z takim zamiarem.
Impreza do rana, alkohol, mnóstwo nieznajomych. Było mi wszystko jedno, jak to się skończy. I skończyło się w najgorszy sposób. Strasznie się sponiewierałam i wylądowałam w łóżku z jakimś kolesiem, którego imienia nawet nie pamiętam. W sumie, to nie jestem pewna, czy w ogóle z nim wcześniej rozmawiałam. Nie musiał mnie do tego zmuszać, samo tak jakoś poszło...
Próbuję się zastanawiać, skąd to się wzięło, dlaczego to mnie spotkało. Może jestem taka beznadziejna, ale do tej pory to ukrywałam? Albo w ten sposób odreagowuję rozstanie? Wiem, że muszę to wszystko przemyśleć, żeby jakoś dojść do siebie. Na razie nie mogę na siebie patrzeć. Brzydzę się tym co zrobiłam. Brzydzę się sobą.
Co gorsze, to się rozniosło i teraz wszyscy wiedzą, do czego jestem zdolna. Chce mi się wyć. Jak dojść do siebie po takim upokorzeniu?
Ania
Teraz czuję się jak skończona idiotka i największa szmata. Nie potrafię spojrzeć w lustro, bo zbiera mi się na wymioty. Zachowałam się dokładnie tak, jak nigdy nie chciałam. Zawsze byłam siebie pewna, ale to się chyba zmieniło. Nikt nie musiał mnie namawiać i do niczego zmuszać. Poszłam w tango z pierwszym lepszym i oddałam mu to, na co wcześniej ktoś inny musiał tyle czasu czekać.
Niewiele pamiętam, ale kiedyś też zdarzało mi się upić i jakoś się tak nie puszczałam. Zaczynam bać się samej siebie. Puściły mi wszystkie hamulce i naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje. Pewnie mi powiecie, że wyszło szydło z worka, trzeba było się kontrolować i myśleć o konsekwencjach. Tak, to prawda. Ale to wcale nie sprawia, że czuję się lepiej.