Bardzo długo pracowałam na ten moment, ale wreszcie udało mi się obronić doktorat. Kto by pomyślał, bo kiedyś nie byłam nawet pewna, czy zdobędę licencjat... Wkręciłam się w temat i tak jakoś wyszło. Zostanę na uczelni i przynajmniej mam pewną jedną pracę. Jestem sama z siebie dumna, ale nie za bardzo wiem, jak inni na to reagują.
Mama dla żartu wita mnie słowami „dzień dobry pani doktor” albo pyta „czy pani doktor wpadnie na obiad w niedzielę?”. Pośmialiśmy się, ale jakby nie było, to już jest wysoki stopień naukowy. Wielu ludzi w mojej sytuacji robi sobie wizytówki z wpisanym doktorem, a nawet się tak przedstawiają.
Ja się trochę wstydzę, bo nie chciałabym się wywyższać. Wiem jak w Polsce patrzy się na wykształconych ludzi, a już kobiety w szczególności...
Spróbowałam zrobić to raz, kiedy poszłam do pewnej dużej firmy w sprawie szkoleń. Przedstawiłam się jako doktor i widziałam te uśmieszki. Jedna kobieta była zniesmaczona, jakiś facet dla żartu przedstawił się jako magister, a potem od kogoś innego usłyszałam „studiuję, jeszcze nie magister”.
Czy stopnie naukowe są rzeczywiście aż tak śmieszne? Poszłam w sprawie służbowej, więc powinni wiedzieć, z kim mają do czynienia. Nie rozumiem takiego podejścia i teraz ten „doktor” mi nie przechodzi przez usta. Czułabym się głupio.
Zupełnie tak, jakbym tym jednym słowem się wywyższała i obniżała rangę innych. Dziwny kraj...
Elwira