Zawsze chciałam jeździć samochodem, ale wcześniej nie było okazji zrobić prawka. Wyjechałam na studia do innego miasta, pracowałam i ciągle coś mi w tym przeszkadzało. Wreszcie znalazłam chwilę i na początku ubiegłego roku zapisałam się na kurs. Od pierwszego momentu czułam, że to jest to. Za kółkiem czuję się jak ryba w wodzie, nie boję się innych kierowców i naprawdę dobrze sobie radzę. Czasami widuje się przepoconych kursantów, którzy niczego nie są pewni. Ja jestem ich zupełnym przeciwieństwem.
Ale co z tego, skoro cały czas nie mam prawa jazdy? Od ponad roku na zmianę zdaję egzaminy, biorę dodatkowe jazdy, stresuję się, płaczę z bezsilności i tak w kółko. A wszystko to z poczuciem, że potrafię jeździć. Mój instruktor nie potrafi pojąć, jakim cudem tak długo się męczę. Jego zdaniem powinnam zaliczyć wszystko za pierwszym razem. Mnie też się tak wydawało. Postanowiłam się nie zrażać i dalej robię swoje. Wreszcie osiągnę cel. Tylko, że inni mi to odradzają…
fot. iStock
Pierwsze 3 porażki nie były jakimś strasznym dramatem. To się przecież zdarza nawet najlepszym. Rodzice mnie wspierali, znajomi też potrafili pocieszyć. Ale teraz jestem zapisana na ósme podejście i już nikt mi nie kibicuje. Między sobą mówią nawet, że powinnam sobie odpuścić, bo widocznie się do tego nie nadaję. Szkoda pieniędzy, moich nerwów i… życia innych ludzi. Tak, oni twierdzą, że jak jakimś cudem dostanę prawko, to w czasie pierwszej samodzielnej jazdy pozabijam kilka osób. Dodam, że w życiu nie widzieli, jak radzę sobie za kierownicą.
Dla nich jest jasne - tyle razy może zdawać tylko zupełne beztalencie. Nie biorą pod uwagę zwykłego pecha i stresu, jaki towarzyszy egzaminowi. Jak obok siedzi egzaminator, to naprawdę trudno zachować spokój. Niektórzy czepiają się na siłę, a już dawno mogliby mnie przepuścić. Wiem, że teraz będzie jeszcze trudniej, bo oni wiedzą, ile razy już próbowałam. Mimo wszystko nie mam zamiaru się poddawać. Zdam, kupię samochód i udowodnię wszystkim, że potrafię.
fot. iStock
Dlaczego oni wszyscy mnie tak zniechęcają? Nawet rodzice kręcą nosem, jak przychodzę po kolejnym niezdanym egzaminie i mówię, że mam już kolejny termin. Woleliby, gdybym dała sobie spokój. Myślałam, że dzieci wspiera się bez względu na wszystko, a tu taki cios. Ja naprawdę nie uważam, że liczba oblanych egzaminów o czymś świadczy. Po wszystkim wsiadam do auta szkoły jazdy i radzę sobie świetnie. Instruktor nawet nie musi nic mówić, bo sama odnajduję się na drodze. To chyba nie brak umiejętności jest powodem tych moich problemów.
Głównie pewnie chodzi o nastawienie. Jeden raz pech, drugi raz drobne przeoczenie, a potem już się sama nakręcałam. Kolejny raz też obleję. I tak się rzeczywiście działo. Teraz jeszcze te przykre słowa od najbliższych… Ale na szczęście jestem twarda. Im bardziej mnie zniechęcają, tym bardziej chcę. Będę dobrym kierowcą i uważam nawet, że już nim jestem.
Wiktoria