Wyglądam jak kocmołuch, bo zarabiam tylko 2000 zł. Angelika, 26 l.

Noszę stare ciuchy, maluję się tanimi kosmetykami, a włosy farbuję w domu.
Wyglądam jak kocmołuch, bo zarabiam tylko 2000 zł. Angelika, 26 l.
fot. Unsplash
20.04.2018

Lubię o siebie dbać, ale po prostu nie mam jak. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają - mnie na pewno dałyby sporo radości. Wreszcie mogłabym w siebie zainwestować i wyglądać tak, jak chcę i powinnam. Mam dopiero 26 lat, a czuję się bardzo zaniedbana. 2000 zł pensji nie starcza na normalne życie, a co dopiero mówić o zachciankach.

Poza tym, trudno nazwać fanaberią zakup ubrań, kosmetyków czy różnego rodzaju zabiegi pielęgnacyjne. W dzisiejszych czasach to konieczność, bo jak cię widzą, tak cię piszą. Przy takich zarobkach nie jestem w stanie wiele ze sobą zrobić.

Noszę ciągle te same, stare ciuchy. Maluję się najtańszymi kosmetykami. Nie mogę sobie pozwolić na farbowanie włosów u fryzjera, profesjonalną depilację albo maseczkę.

 

zaniedbana kobieta

fot. Unsplash

Coraz częściej spoglądam w lustro z niesmakiem. Powiedziałabym wręcz, że z obrzydzeniem. Moje koleżanki są piękne, zadbane i doinwestowane. Co sezon nowe stroje, ładna opalenizna, idealne fryzury, manicure i te sprawy. Ja cały czas taka sama. Bezbarwna i wyglądająca zwyczajnie tanio.

Jak dwa razy do roku pozwolę sobie na zakup bluzki w sieciówce, to jest święto. O nowych butach czy torebce mogę tylko pomarzyć. Ale co się dziwić? Dostaję 2 tysiące na rękę, z czego całość idzie na codzienne wydatki. Na pewno nie mające nic wspólnego z moim wizerunkiem.

Czuję się jak kocmołuch. W starych szmatach, z szarą cerą i odrostami na głowie. Bez pieniędzy nie da się wyglądać dobrze.

zaniedbana kobieta

fot. Unsplash

Między innymi z tego powodu cały czas pracuję w miejscu, którego nienawidzę. W moim życiu uczuciowym też nic się nie dzieje. Nawet znajomi przestali mnie gdziekolwiek zapraszać. Może się mnie wstydzą? Wcale bym się nie zdziwiłam, bo oni tacy ładni i modni, a ze mną nie można się pokazać.

Nie czuję się sobą. Mam chęci i pomysły, ale brak możliwości, żeby coś zrobić. Wszystko niestety bardzo dużo kosztuje. A ja nie jestem w stanie odłożyć nawet 100 zł miesięcznie, żeby choć trochę się odświeżyć. Wyglądam jak biedaczka i tak też się czuję. Z tego powodu praktycznie nie mam żadnych perspektyw.

Codziennie tylko dom, praca, spać. Czasem w weekend przejdę się do centrum handlowego, ale pozostaje mi jedynie oglądać witryny sklepów. Nawet nie wchodzę, bo nie miałabym czym zapłacić.

Angelika

Polecane wideo

Komentarze (51)
Ocena: 4.88 / 5
gość (Ocena: 5) 10.11.2019 23:49
po prostu trzeba było w odpowiednim czasie zapisać się do PO - bylibyście teraz ustawieni po uszy
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 16.06.2019 14:25
trzeba się umieć rządzić tym co się ma, a nie ponad miarę. Wiem że życie jest drogie, ale bez przesady. Zarabiam 2300 a na utrzymanie z rachunkami włącznie mam 5 osób, Sytuacja przejściowa, ale się da.
odpowiedz
Lidia (Ocena: 5) 13.10.2018 16:03
Nie potrzeba zarabiać krocie by wyglądać do rzeczy.wystarczy mieć oczy rozum trochę samokrytyki .Do tego by wyladac dobrze schludnie czysto nie potrzebny majątek.
odpowiedz
marcik (Ocena: 5) 25.04.2018 13:52
Przecież ciuchów nie kupuje się co miesiąc, a maseczki można zrobić domowymi sposobami. Za to mysi odrost na 10 cm jest okropny i na fryzjera nie żałuję kasy. Pójdę raz na 3 miesiące, zrobią mi pasemka revlonem z hologramem i normalnie wyglądam, nie jak szara mysz.
odpowiedz
anne (Ocena: 1) 23.04.2018 11:09
Banialuki z d@py wzięte. Ja rozumiem, że w Polsce zarobki często, o ile nie najczęściej odbiegają od marzeń i nie ma co ich porównywać z zarobkami z innych krajów, ale opowiadanie bzdur, że "wyglądam jak kocmołuch, bo zarabiam 2tys. jest śmieszne. Ja zarabiam obecnie 2.700 budżetówka, więc nie wyciągnę też nie wiadomo ile. Mieszkanie własne, więc odpada wynajem. Czynsz, media 750. Przejadam lekko 1.000 zł, bo suplementy (siłownia, basen) kosztują, do tego zdrowe (czyt. droższe jedzenie) z gatunku organic. Szf wypełnionych po brzegi mam 4, w tym dwie przesuwne zabudowy, mogę nie kupować ciuchów przez 10 lat, nawet majtek, bo jak mieszkałam w UK, przywiozłam sobie 107 par. Pozostają rajstopy i buty....Fakt, mieszkalam w Londynie 10 lat, przywykłam do wiekszych zarobków i ciuchów na życzenie, ale nawet tam, obecnie wkradł się kryzys i pełno ludzi zaczęło zaglądać do tzw. charity, gdzie mozna kupić spodnie Chanel, za 30 funtow, gdzie taką cene zapłacisz w sieciówce typu Zara. I właśnie tu tkwi rowiazanie dla niektórych, są sklepy z używaną odzieżą, gdzie bywają może nie ciuchy marek selekywnych, ale na tyle dobrych, żeby nie wygladać jak przysłowiowy kocmołuch. Na lepsze kosmetyki warto zaoszczędzić, albo kupować w internecie, gdzie bywaja przeceny. Żeby zadbać o siebie też często wystarcza internet, żeby wygrzebać sobie jakiś urodowy gadżet za 700 zł, typu urządzenie na ultadźwięki i mozna do kosmetyczki nie chodzić, a już na pewno nie na depilację. Włosy można pofarbować samemu, a dzięki hurtowniom można nabyć farby joico czy innej dobrej marki. Fryzjer, jeśli się o włosy dba, wystarcza raz na pół roku, jeśli jest dobry. Mój jest bardzo dobry i wydatek 150 zł nie jest aż taki duży, jeśli chodzi o ścięcie. No chyba, że ma się odpowiednie kwalifikacje i można startować a nawet wygrać w przedbiegać do lepiej płatnej pracy. Jeśli nie, pozostaje kombinować, bo z narzekania na wygląd, jeszcze nikomu urody nie przybyło.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie