Lubię o siebie dbać, ale po prostu nie mam jak. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają - mnie na pewno dałyby sporo radości. Wreszcie mogłabym w siebie zainwestować i wyglądać tak, jak chcę i powinnam. Mam dopiero 26 lat, a czuję się bardzo zaniedbana. 2000 zł pensji nie starcza na normalne życie, a co dopiero mówić o zachciankach.
Poza tym, trudno nazwać fanaberią zakup ubrań, kosmetyków czy różnego rodzaju zabiegi pielęgnacyjne. W dzisiejszych czasach to konieczność, bo jak cię widzą, tak cię piszą. Przy takich zarobkach nie jestem w stanie wiele ze sobą zrobić.
Noszę ciągle te same, stare ciuchy. Maluję się najtańszymi kosmetykami. Nie mogę sobie pozwolić na farbowanie włosów u fryzjera, profesjonalną depilację albo maseczkę.
fot. Unsplash
Coraz częściej spoglądam w lustro z niesmakiem. Powiedziałabym wręcz, że z obrzydzeniem. Moje koleżanki są piękne, zadbane i doinwestowane. Co sezon nowe stroje, ładna opalenizna, idealne fryzury, manicure i te sprawy. Ja cały czas taka sama. Bezbarwna i wyglądająca zwyczajnie tanio.
Jak dwa razy do roku pozwolę sobie na zakup bluzki w sieciówce, to jest święto. O nowych butach czy torebce mogę tylko pomarzyć. Ale co się dziwić? Dostaję 2 tysiące na rękę, z czego całość idzie na codzienne wydatki. Na pewno nie mające nic wspólnego z moim wizerunkiem.
Czuję się jak kocmołuch. W starych szmatach, z szarą cerą i odrostami na głowie. Bez pieniędzy nie da się wyglądać dobrze.
fot. Unsplash
Między innymi z tego powodu cały czas pracuję w miejscu, którego nienawidzę. W moim życiu uczuciowym też nic się nie dzieje. Nawet znajomi przestali mnie gdziekolwiek zapraszać. Może się mnie wstydzą? Wcale bym się nie zdziwiłam, bo oni tacy ładni i modni, a ze mną nie można się pokazać.
Nie czuję się sobą. Mam chęci i pomysły, ale brak możliwości, żeby coś zrobić. Wszystko niestety bardzo dużo kosztuje. A ja nie jestem w stanie odłożyć nawet 100 zł miesięcznie, żeby choć trochę się odświeżyć. Wyglądam jak biedaczka i tak też się czuję. Z tego powodu praktycznie nie mam żadnych perspektyw.
Codziennie tylko dom, praca, spać. Czasem w weekend przejdę się do centrum handlowego, ale pozostaje mi jedynie oglądać witryny sklepów. Nawet nie wchodzę, bo nie miałabym czym zapłacić.
Angelika