Zostało mi trochę czasu do ślubu, ale nie potrafimy się dogadać w jednym temacie. To znaczy, na razie w ogóle nie ma tematu, bo go unikam. Dla niego to musi być tak naturalne, że nawet mnie o to nie pyta. A tu trzeba się wreszcie zdecydować... Albo przyjmę jego nazwisko, albo nie. Wybór mam raczej niewielki. Podwójne w ogóle nie wchodzi w grę, bo brzmiałoby jeszcze bardziej głupio, niż pojedyncze.
Jego nazwisko nigdy mi się nie podobało. Pamiętam, jak krępowałam się go przedstawić rodzicom albo znajomym... Nie jest obraźliwe, ale raczej śmieszne. Nawiązuje do pewnego zwierzaka i zupełnie nie pasuje do dorosłego człowieka. Jakoś się przyzwyczaiłam do tego, ale wątpię, żebym potrafiła się podpisywać w ten sposób. To nie jest dobre nazwisko dla mnie, nie czuję go, dziwnie mi się kojarzy i po prostu go nie chcę!
fot. Unsplash
Do ślubu coraz bliżej, a on pewnie myśli, że sprawa załatwiona. Na szczęście nie poruszył tego tematu. Nie potrafię z nim o tym rozmawiać. Jakich mam użyć słów, żeby go nie obrazić? Ok, on ma takie nazwisko, przyzwyczaił się do niego, nie krępuje się i fajnie. Ale dla mnie to byłaby ogromna zmiana i raczej mało korzystna. Gdybym je tutaj napisała, to chyba wszyscy by zrozumieli o co chodzi.
Nawet, gdyby on to jakoś zrozumiał i nie miał nic przeciwko, żebym została przy swoim, to i tak nie będzie koniec problemów. Zaraz odezwie się jego rodzina, która też może się poczuć obrażona. No bo, jak śmiem nie przyjąć jego rodowego nazwiska...
fot. Unsplash
Potem dzieci... Niech już noszą nazwisko ojca, ale przecież będą mieli matkę, która nazywa się inaczej. Ktoś może pomyśleć, że są nieślubne.
Pewnie mi powiecie, że wymyśliłam sobie problem i przesadzam. Ale naprawdę wątpię, żebym się przyzwyczaiła do nowego nazwiska. Może kiedyś „zmądrzeję” i je sobie zmienię, ale teraz tego nie chcę. Chciałabym to jakoś wytłumaczyć przyszłemu mężowi, ale nie potrafię... Proszę o radę, jak to zrobić. Kocham go, czekam niecierpliwie na ślub, ale tego problemu nie przeskoczę.
K.