Mam dopiero 18 lat, a czuję się strasznie beznadziejnie. Są takie dni, kiedy nie robię nic. W sumie, to prawie każdy taki jest. Potrafię siedzieć jak głupia w oknie i patrzeć na innych ludzi. Gdzieś chodzą, wsiadają i wysiadają z samochodów, spacerują parami, rozmawiają, śmieją się. Ja mogę się tylko gapić, bo nie mam się do kogo odezwać. Wiem, że jestem sobie winna, ale chciałabym to wreszcie zmienić.
Prawda jest taka, że miałam wiele okazji, żeby się z kimś zaprzyjaźnić. Ale wstyd i lenistwo były silniejsze. Ciągle wszystkich olewałam, odmawiałam i takie są efekty. Nie mam przyjaciół, ani nawet zwykłych znajomych. Na spacery chodzę sama, Sylwestra spędzam z rodzicami, nikt do mnie nie pisze na FB. To nie jest normalne, ale co ja mam z tym zrobić?
Nie potrafię zagadać. Nie wiem o czym, bo zawsze wydaje mi się, że jestem śmieszna. Wszyscy z klasy już mają swoich znajomych, więc po co im ktoś taki jak ja?
fot. iStock
Boję się i jestem prawie pewna, że to się długo nie zmieni. Jeśli w ogóle kiedyś... Na studiach znowu się zamknę w sobie i przegapię moment, kiedy inni się poznają. Zaczną się wspólne wypady na piwo, imprezy, ale oczywiście beze mnie. Chciałabym w tym brać udział. Co z tego... Nie potrafię się w tym odnaleźć, bo boję się. Boję się ludzi i tego, że się przed kimś skompromituję. A potem jest po wszystkim i mogę się bać, ale własnej samotności.
Nie wiem co się ze mną dzieje, bo rodzina i inni bliscy ludzie uważają, że jestem otwartą i kontaktową osobą. Wystarczy, że pojawi się ktoś obcy i od razu mnie paraliżuje. Chcę wypaść jak najlepiej, dlatego w ogóle się nie odzywam. Bo w końcu mogłabym się ośmieszyć. Zastanawiałam się, czy to nie jest jakaś depresja, ale w sumie to nie mam innych zmartwień.
Problemem jest tylko kontakt z ludźmi. A raczej AŻ. Bez tego zawsze będzie beznadziejnie.
fot. iStock
Nawet teraz, kiedy to piszę, wyglądam za okno. Chciałabym być kimś z tych obcych ludzi. Oni mają z kim wyjść z domu, a mnie samej się nie chce. Wystarczyłaby jedna koleżanka, z którą mogłabym pójść do galerii handlowej... Ktokolwiek. Ale nikogo takiego nie mam. Ludzie przypominają sobie o mnie tylko wtedy, kiedy czegoś ode mnie chcą. Tak sami z siebie nawet się nie odezwą. Gdyby ktoś tylko dał mi szansę i zmusił mnie do tego...
Ale widzą, jak ja reaguję. Od razu się wycofuję. Sama nie wiem dlatego tak to działa, ale zawsze tak jest. I tak mam 18 lat, kilkudziesięciu znajomych na Facebooku i żadnego prawdziwego w realu. Nawet nie organizowałam osiemnastki, bo nie miałam dla kogo. Było tylko przyjęcie dla rodziny, bo z nimi czuję się swobodnie.
Tylko, że ja już tak dłużej nie chcę. Nie mam nadziei, że to się zmieni jeszcze w liceum, ale jak nie zepsuć tego na studiach? Ja już wiem, jak to się skończy.
Anonim