Mam straszny żal do moich rodziców. Wydawało mi się, że miałam szczęśliwe dzieciństwo, bo zawsze mogłam na nich liczyć, dbali o mnie i wspierali, ale teraz wiem, że to nie tak. Zaniedbali bardzo ważną sprawę, która teraz nie daje mi normalnie żyć. A wystarczyło pójść ze mną do dobrego dentysty, później do ortodonty i coś z tym zrobić. Ale nie! Nie mieli czasu i szkoda im było pieniędzy na taki szczegół jak zęby.
Nie przejmowałam się tym za bardzo. Jakoś naiwnie myślałam, że kiedyś się wyprostują i będą wyglądały normalnie. Mleczaki wypadły, a stałe wyglądają jeszcze gorzej. Wolałabym być chyba brzydka i gruba, ale mieć normalną szczękę. Co mi z tego, że podobno jestem całkiem ładna, skoro wystarczy, że otworzę buzię i wszyscy ode mnie uciekają. Nawet im się nie dziwię, bo wyglądam jak potwór.
Byłam na jednej wizycie u dentysty i już nie chcę tam wracać. Wyliczył koszty aparatu, ale stwierdził, że diastemy całkiem się nie pozbędę, przebarwień może nie uda się usunąć, kły dalej będą długie i w ogóle mało co się zmieni. I tak kolejne lata będę się łudziła, a wszystko wskazuje na to, że powinnam wszystko wyrwać i wstawić sobie implanty. Rodzice mówią, że przesadzam. Chyba nie chcą wziąć winy na siebie.
Do tej pory nawet nie odważyłam się nikogo pocałować. I tak nikt by nie chciał mieć do czynienia z moją gębą...
Lilianna
W szkole ludzie nie mają litości. Od dawna słyszałam, że jestem wampirem, bo mam strasznie długie kły nachodzące na dolne zęby. To najmniejszy problem. Mam też wielką diastemę. Nie raz ktoś do mnie podchodził z monetą i żartował, że wrzuci ją przez ten otwór. Pozostałe zęby też nie są lepsze – krzywe, miejscami przebarwione, różnej wielkości. Wyglądam jak schodzące nieszczęście z taką paszczą.
Nie mogę się normalnie uśmiechnąć, mówię z prawie zamkniętymi ustami, żeby przypadkiem któryś ząb się nie pokazał. Przez to zaczęłam seplenić. Rodzice dobrze wiedzieli, co się dzieje, ale NIC z tym nie zrobili. Tak było dla nich wygodniej. Tylko, że teraz jest już na wszystko za późno. Aparat kosztuje kilka tysięcy, a i tak mi nie pomoże.