Nie kupiłam chrześnicy prezentu z listu do Mikołaja i wyszłam na złą ciotkę! Rodzice tak ją nastawili... J.

Zabrzmiało to śmiesznie, ale ona tak na serio. 4-latka będzie wszystkim dyktowała, jakie prezenty mają jej kupić. Nie wierzę, że sama to wszystko wymyśliła. Rodzice musieli jej podpowiedzieć. Oni wybrali sobie jedną pozycję z kartki, inne dali dziadkom, mnie przypadł elektroniczny królik czy tam inny zając. Sprawdzałam – 199 zł w markecie.

A wszystko to po fakcie, bo prezent już miałam i naprawdę nie zamierzałam się z tego wycofać. Dam upominek od siebie. Niech mała się nauczy, że nie zawsze w życiu dostaje się to, czego się chce. Na niektóre rzeczy trzeba zaczekać. Jak jej się nie spodoba to ode mnie – trudno, chciałam dobrze. Powiedziałam o tym siostrze i była zniesmaczona.

W niedzielę poszłam ze swoim prezentem i było jeszcze gorzej...

4-latka dostała paczkę, mówi, że to na pewno ten królik, bo tylko tego jej z listy brakuje. Zobaczyła co innego i się rozpłakała. Ok, mała dziewczynka, może nie rozumieć. Ale dlaczego rodzice jej wcześniej nie uprzedzili, że wcale nie jest powiedziane, że dostanie dokładnie to, co sobie wymyśliła? Trzeba było dziecko jakoś nastawić, a nie teraz sceny mi robi.

Prezent się nie spodobał. Nie dlatego, że był zły, ale mądrzy rodzice przygotowali ją na co innego. Jestem naprawdę zła i nie wiem co zrobić z Wigilią. Ulec temu terrorowi czy dalej wybierać coś według siebie i swojego budżetu?

J.