Wszędzie się gada o świętach, a ja mam już tego dosyć. O czym tu mówić? Chyba każdy ma z kim je spędzić i jakoś je przeżyje. Dla mnie większym problemem jest Sylwester. Jak tylko o tym pomyślę, to robi mi się niedobrze. Nie mam mnóstwa znajomych, nie jestem najpopularniejszą dziewczyną w szkole, nie mam chłopaka i jak zwykle żadnych planów. Każdy inny dzień mogę przesiedzieć w domu, ale Sylwester z rodzicami mnie dobija.
Kilka razy mi się to zdarzyło i skończyło się na tym, że płakałam w poduszkę. Wiedziałam, że wszyscy gdzieś balują i świetnie się bawią, a ja ze starymi za ścianą. To jakaś masakra. Trudno mi sobie wyobrazić coś bardziej upokarzającego. Potem ktoś pyta, gdzie imprezowałam, a ja nie wiem co powiedzieć. Wiem, że jestem sierotą i ofiarą losu, ale nie potrafię tego zmienić. I to mnie najbardziej w tym wszystkim dobija.
Na razie w klasie nikt nic nie mówi na ten temat, więc sama nie będę zaczynała. Inne koleżanki też jeszcze o tym nie myślą. Tylko, że tak jest co roku. Potem się okazuje, że pół szkoły bawiło się na domówce u kogoś, koleżanki imprezowały w klubach i tylko ja nic o tym nie wiedziałam... Nie wiem, może chociaż z litości raz powinni mnie gdzieś zaprosić. Jestem raczej cicha i wycofana, wiem o tym. Ale nikt nie daje mi nawet szansy, żebym się pokazała z innej strony.
W zeszłym roku zadzwoniła do mnie nawet babcia i pytała, co planuję na Sylwestra. Jak powiedziałam, że znowu nic, to mnie zaprosiła do siebie... Wtedy dopiero się rozbeczałam. Nie tak sobie wyobrażałam to wszystko. W tym roku muszę się gdzieś wyrwać, tylko jak to zrobić, żeby nie wyjść na desperatkę?
Może podpytam, czy ktoś czegoś nie organizuje i po prostu się wproszę? Jak się rozkręcę, to naprawdę jestem inną osobą. Dużo mówię, lubię tańczyć, mogę się nawet napić. Albo znajdę jakąś imprezę zorganizowaną w klubie i zaproszę jakieś koleżanki? Byle tylko nie siedzieć z rodzicami. Zwłaszcza, że oni chyba idą do swoich znajomych i wtedy albo zostałabym sama, albo kazaliby mi pójść ze sobą...
Proszę Was o radę, jak to wszystko zorganizować, żeby wreszcie coś z tego wyszło.
Jola