Za kilka tygodni mam zaplanowany ślub cywilny. Nie będzie to wielka impreza. Tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele. Po wszystkim bardziej kolacja, niż wesele z prawdziwego zdarzenia. To akurat nie ma nic wspólnego z moim problemem, ale chciałam dać znać, że nie wszyscy potrzebują wystawnych bali na 500 osób.
Wychodzę za człowieka, którego bardzo kocham. To też nie jest takie oczywiste ostatnio. Chociaż ślubu kościelnego nie bierzemy, to jednak wyznajemy dość tradycyjne wartości. Chcemy wybudować dom, stworzyć rodzinę, doczekać się dzieci. Ale w jednym taka tradycyjna nie jestem i chodzi o moje nazwisko. Powinnam je zmienić na to należące do męża, ale mam naprawdę wielki dylemat.
fot. Unsplash
Te nazwiska nie są zbyt oryginalne, więc mogę je podać. Tak więc ja nazywam się Wojciechowska z domu, a mąż pochodzi z rodziny Nowaków. Już bardziej oklepanego nazwiska być nie może, bo o ile wiem, to Nowaków jest w Polsce kilkaset tysięcy. Brzydkie nie jest, mogłabym przyjąć, ale czy w tym przypadku warto?
X Wojciechowska brzmi chyba fajniej, niż X Nowak. Zwłaszcza, że moje imię też zbyt oryginalne nie jest. Takich X Wojciechowskich może będzie kilkadziesiąt w kraju, ale X Nowaków to pewnie setki, jeśli nie tysiące. Wolałabym się jednak bardziej wyróżniać, bo pracuję w branży, gdzie ma się kontakt z ludźmi. Nie chcę być z nikim mylona.
fot. Unsplash
Dlatego proszę Was o radę. Obiektywnie wydaje się, że Wojciechowska lepsza, bo rzadziej spotykana (choć i tak często). Nowaków jest na pęczki. Ale... czy mój przyszły mąż nie zrozumie tego źle? Co z naszymi dziećmi później? To może wybrać nazwisko podwójne, a potem jak się urodzą dzieci nadawać im to męża?
Dla wielu to pewnie śmieszna sprawa, ale mnie jednak obchodzi to, jak się będę przedstawiała. Doradźcie coś. Co wybrać, jak się zachować i jak w ogóle podejść do tego tematu...
Anonim