Mam pewien problem. Chodzi o mężczyzn, a może w sumie i o mnie... Od kiedy byłam nastolatką (dziś mam 21 lat) miałam super powodzenie u chłopaków. Nie wydawałam się sobie piękna, ale coś tych wszystkich chłopaków do mnie ciągnęło. Byłam wysoka, figurę miałam kobiecą, nigdy chuda nie byłam, ale mega gruba też nie. Jestem/byłam po prostu ładna.
Problem jest taki, że do dziś dnia nie miałam faceta „na poważnie”. Seks był, a związki to takie, że nie ma o czym mówić. Powiedziałabym, że chwilowa znajomość. Tylko ta pierwsza miłość z M. była trochę inna, ale kryliśmy się z tym, a później to już nic z tego nie zostało, tak jakby tego w ogóle nie było. Najgorsze jest to, że miałam kontakt z tyloma chłopakami, a większość pociągałam tylko fizycznie.
Spieprzyłam wiele rzeczy. Kilku chłopaków było z którymi mogłabym się zestarzeć i do dziś żałuję, ale stało się i czasu nie cofnę. Teraz poznałam K. i bardzo się o to martwię. Nie jesteśmy razem, ale coś się zaczyna między nami rodzić. Teraz jak zobaczyłam jego zdjęcia w telefonie poczułam znów ten wstręt i przeraziłam się, dlatego postanowiłam do Was napisać. Błagam, pomóżcie!
Alexa
Intelektualnie też, ale niewystarczająco na poważny związek, ale to nie w tym rzecz. Chodzi o to, że jak jakiś fajny chłopak się we mnie zakocha to ja świruje. Najpierw on mi się mega podoba, marzę o nim, a jak mu zaczyna bardziej zależeć, to ja uciekam i tak od dziecka! To nie jest normalne, a ostatnio poznałam K. i nie chcę go stracić!
Czuję wtedy do takich facetów wstręt, obrzydzenie, uciekam od nich... tylko nie wiem dlaczego. Boję się, ale sama nie wiem czego, a później jest płacz, płacz i żałowanie czemu byłam taka durna... Nie rozumiem czemu tak mam... A najgorszy później jest ten ból w sercu i pytanie „dlaczego znowu to zrobiłaś...”. Mogłam mieć tyle fantastycznych związków i być szczęśliwa naprawdę...