Wczoraj miałam urodziny. Nie piszę tego, żeby ktoś mi teraz składał życzenia. Mam ich już serdecznie dosyć, bo właśnie się przekonałam, jak niewiele znaczą w dzisiejszych czasach. Ja staram się pamiętać o wszystkich takich okazjach. Zawsze pierwsza dzwonię i mam naiwną nadzieję, że ktoś się kiedyś odwdzięczy w ten sam sposób. W tym roku bardzo się przeliczyłam, chociaż życzenia złożyło mi aż 90 osób. Tylko nie takie, na jakich mi najbardziej zależy...
Obudziłam się rano, zajrzałam do kompa i zobaczyłam na Facebooku mnóstwo powiadomień. Okazało się, że już wtedy prawie 30 osób napisało coś z okazji moich urodzin. Było też kilka prywatnych wiadomości. To było strasznie miłe i bardzo się ucieszyłam. Skoro tak się zaczyna ten dzień, to będzie naprawdę dobrze. Potem zadzwonili moi rodzice, chrzestna, brat. Poszłam na uczelnię i telefon dalej pikał, że ktoś coś napisał na FB.
Do wieczora, tak jak już pisałam, dostałam życzenia od ok. 90 osób na mojej tablicy. Doszły jeszcze 2 wiadomości prywatne, ale na tym się niestety skończyło. Nikt inny do mnie nie zadzwonił, a na uczelni też myśleli, że mają z głowy, skoro wcześniej coś skrobnęli na FB. Żadnej dłuższej rozmowy telefonicznej, ani życzeń twarzą w twarz. I co mi z tych tłumów na portalu, skoro tak naprawdę wszyscy mają mnie gdzieś?
Nie liczę tego, że zadzwoniła moja najbliższa rodzina. To raczej normalne, że pamiętają i poczuwają się do obowiązku. Ale w ten sposób nie skontaktował się ze mną żaden znajomy. Jestem pewna, że gdyby Facebook nie przypominał przez cały dzień o urodzinach, to też nikt by się nie zorientował. Myślałam, że jestem lubiana i mam przyjaciół, a poczułam się fatalnie. Co mi z tych ich lajków i komentarzy, skoro nasze relacje na tym się kończą...
Ja też składam życzenia na FB, bo wypada. Ale jeśli to jest ktoś bliższy, to na tym się nie kończy. Do swoich znajomych, przyjaciół i rodziny zawsze dzwonię. Nawet jeśli ta rozmowa ma trwać 30 sekund, to i tak warto. Zawsze to jakiś wysiłek. Na pewno większy, niż kliknięcie w Internecie. Przekonałam się, że tak naprawdę nie mam już na kogo liczyć. Wszyscy mają mnie głęboko gdzieś.
Mnóstwo wiadomości urodzinowych, a ja się załamałam. Nie na to liczyłam. Okazałam się nieważna. To wszystko mnie bardzo przybiło i nie umiem się pozbierać. Człowiek sobie myśli, że ludzie go lubią, a wychodzi na to, że jak nie mają do mnie interesu, to przestaję się liczyć.
Nie róbcie tak ze swoimi znajomymi. Odwiedźcie ich, poświęćcie tych 15 sekund z abonamentu... Niech to będzie jakiś normalny kontakt, a nie takie klik-klik.
M.