Wiem, że to nie jest normalny problem w tym wieku... Jak słyszę, to wszystkie narzekacie na zbyt małe piersi, codziennie modlicie się, żeby chociaż trochę urosły, bo chcecie czuć się kobieco. To ja Wam powiem, że naprawdę nie ma czego zazdrościć. Przynajmniej nikt na Was krzywo nie patrzy i nie kojarzycie się tylko i wyłącznie z cyckami. Ludzie z mojej szkoły często nawet nie wiedzą jak mam na imię. Im wystarczy, że powiedzą „cycolina” i natychmiast wiadomo, o kogo chodzi. Jestem dla nich tylko chodzącym biustem i bardzo mnie to boli.
Nie jestem dumna, ani zadowolona ze swoich piersi. Nie czuję się lepsza od „płaskich desek”. Nie widzę w tym niczego dobrego. Do tej pory sprawiają mi same kłopoty. To są dwie wielkie piłki, które muszę codziennie na sobie dźwigać. Nie umiem się ubrać, żeby je ukryć. Nie umiem ich wyeksponować, żeby wyglądały ładnie. Mam coraz więcej dolegliwości bólowych. W tym wieku powinnam się cieszyć życiem, a zaczynam myśleć, jak jakaś stara kobieta, której nic się już nie chce... Z takimi piersiami naprawdę mi się nie chce.
fot. iStock
Biust zaczął mi strasznie rosnąć w gimnazjum. Zawsze był duży, ale potem przerósł wszystkie inne. Od tej pory jestem tą cycatką z największymi balonami w klasie, a nawet w szkole. Wiadomo, jak to komentują koledzy... Koleżanki też nie są zbyt miłe. Już słyszałam, że wyglądam jak monstrum, mam przyczepione do klatki piersiowej dwie boje, mogłabym nimi wykarmić całą wioskę i tak dalej. Jak ktoś mi powie, że duży biust to powód do zadowolenia, to naprawdę go wyśmieję. Ja to przeżyłam na własnej skórze.
Byłam ostatnio u brafitterki i wyszło na to, że są większe, niż myślałam. Rozmiar 70 G. Wiecie jaki to jest wielki stanik? Aż wstyd go wrzucać do pralki, bo zajmuje tyle miejsca, co podkoszulek mojego ojca. Przestałam chodzić na WF, bo nie mogłam normalnie się ruszać. Mam coraz większe bóle w kręgosłupie, czuję się ociężała, nie mam energii. Jest problem z kupowaniem ubrań, bo nic w biuście nie pasuje. O chłopaku mogę tylko pomarzyć. Przez te piłki zostanę sama i tak to się pewnie skończy.
fot. iStock
Nawet nie chodzi o to, że żaden normalny się nie znajdzie, bo wszyscy tylko lecą na wielkość moich piersi. Wierzę, że nie wszyscy są tacy. Ale ja nie będę potrafiła się przed kimś takim otworzyć. W najczarniejszych snach nie wyobrażam sobie nawet, że ściągam przed kimś biustonosz. Jak je upchnę w staniku to są duże, ale jeszcze jakoś wyglądają. Bez niego są opadnięte, mnóstwo na nich żył. Tak nie powinno wyglądać ciało dziewczyny w moim wieku! Gdybym mogła, to bym je sobie nawet dzisiaj zmniejszyła.
Tylko czekać, jak jakimś cudem urodzę dzieci i one jeszcze bardziej urosną. A potem zupełnie opadną i będę je nosiła w okolicach pępka. Nie umiem przestać o nich myśleć. Inni mi na to nie pozwalają. Patrzą, komentują, krzywią się. Ostatnio trochę przytyłam i nawet nie wiem, jak mam to zrzucić. Wszystkie ćwiczenia sprawiają mi ból. Jestem zrozpaczona!
Ewelina