Jestem mamą dwóch córek, które są tak różne jak ogień i woda. Jedna spokojna, odpowiedzialna, bardzo przewidywalna. Druga nie do upilnowania i ciągle szukająca kłopotów. Starsza już studiuje i wyrosła z niej naprawdę cudowna kobieta. Młodsza w najbliższym czasie będzie musiała błyskawicznie dorosnąć, bo spodziewa się dziecka. Ma zaledwie 18 lat i na pewno nie tak wyobrażałam sobie jej przyszłość. Nie wiem czy skończy liceum, o studiach nawet nie wspominając. I w jaki sposób poradzi sobie w nowej roli, skoro nie potrafi zadbać o samą siebie. Mam poczucie wychowawczej porażki.
Cały czas sobie wmawiam, że to przeze mnie i te wyrzuty sumienia mnie dobijają. Inni tłumaczą, że na niektóre wybory dzieci nie mamy wpływu. Wychowywałam je obie jednakowo, więc to nie wina złych wzorców. Po prostu trafił się wybrakowany egzemplarz, który nie potrafił słuchać mamy. Brzmi rozsądnie, ale ja jestem na nią zwyczajnie wściekła, że postawiła mnie w takiej sytuacji. Wszystko, co jej dotyczy, uderza automatycznie również we mnie. Nie jestem już Iloną, ale matką nastolatki w ciąży. Czuję się jak trędowata.
Zobacz również: Młoda mama stworzyła... regulamin odwiedzin dziecka. Aż 13 restrykcyjnych zakazów
fot. iStock
Przyszłość widzę w wyjątkowo czarnych barwach. Córka i jej chłopak twierdzą, że razem dadzą radę, a ja nie mogę tego słuchać. To gówniarze, którzy nic nie wiedzą o prawdziwym życiu. Za chwilę dziecko im się znudzi i tyle z tego będzie. Ale wiecie co? Nie mam zamiaru zastępować wnukowi matki. Ograniczę pomoc do absolutnego minimum. Zero taryfy ulgowej. Nawarzyła piwa, to niech je teraz wypije. Ja już się w życiu wystarczająco napracowałam, żeby na starość bawić niemowlaka. Jako babcia - z przyjemnością, ale nic poza tym.
Prawdę mówiąc, namawiam córkę, żeby przeprowadziła się do domu tego chłopaka. Taka propozycja padła ze strony jego rodziców. Nie byłoby mi żal. Oni mają lepsze warunki, a ja nie musiałabym się cały czas użerać z tą młodocianą rodzinką. Wolę wpadać tam w gości, niż być na każde zawołanie. Ktoś powie, że to nie jest postawa godna matki… Trudno, to nie ja zaszłam w ciążę w najgorszym możliwym momencie. I nie ja powinnam płacić za cudze błędy.
Zobacz również: „Dziecko koleżanki zniszczyło mi laptopa. Zwykłe przeprosiny nie wystarczą, powinna zwrócić mi pieniądze!”
fot. iStock
Wiem, że większość matek w tym momencie wariuje. Próbują robić wszystko, żeby ciężarnej córce było jak najlepiej. Ale czego to ją nauczy? Że można popełniać gigantyczne błędy i nie brać za nie odpowiedzialności. Wpadłam, to wpadłam, urodzić też mogę, a potem inni zajmą się problemem. Tego właśnie nie chcę. Skoro zostanie mamą, to niech nią faktycznie będzie. Drobne wsparcie finansowe, opieka nad maluchem od czasu do czasu itp. - rozumiem i taki mam zamiar. Nic ponadto. Jak ją teraz zacznę poklepywać po ramieniu, to zaraz pewnie znowu zajdzie w ciążę i ten koszmar nigdy się nie skończy.
Nikt nawet nie próbuje zrozumieć mojego nastawienia. Wmawiają mi, że przemawia przeze mnie wściekłość i w ten sposób się mszczę. Nic z tych rzeczy. Zła i przygnębiona jestem, ale córkę nadal mocno kocham. Kibicuję jej. Jej powodzenie będzie też moim sukcesem. Ale zwyczajnie nie chcę się poświęcać. Po kilkudziesięciu latach chciałabym wreszcie odpocząć i żyć po swojemu…
Ilona
Zobacz również: Tak zbrzydniesz po urodzeniu dziecka. Młode mamy pokazały smutną prawdę