Wszyscy twierdzą, że mój tata to taki elegancki i mądry pan. Rzeczywiście skończył dobre studia, przez kilka lat wykładał na uczelni, teraz ma dobrze działającą firmę, ale co z tego? Moim zdaniem o nie ma w sobie ani grama kultury osobistej. Z pracownikami rozmawia, tak jak trzeba, ale w domu, ze znajomymi, nawet przy obcych ludziach odzywa się jak najgorszy menel. Rzadko słyszę, żeby się ładnie odzywał. Ciągle tylko „ja pier***”, „ku***”, „chu***” itd.
On potrafi do mojej mamy powiedzieć, że jest zajebiście zmęczony i „ku*** nie wie, ale chyba musi się pierd**** do łóżka”. Strasznie elegancki pan, a słownik jak z rynsztoka. Najgorsze, że coraz częściej się zapomina i przez to robi nam wstyd. Przy nas niech sobie klnie, jak inaczej nie potrafi, ale dlaczego robi to też przy innych? Co potem tacy ludzie sobie o nim myślą? Przy okazji o mnie też? Wiadomo – patologia.
Ostatnio przeżyłam tak upokarzająca sytuację, że trzęsę się, jak o tym myślę. Siedziałam sobie z koleżankami w pokoju, a tu nagle na cały dom: kuuuu***, dlaczego do ch*** nie umiecie nic odłożyć na miejsce itd. Potem wpadł do mnie o mówi, że ku***ca go weźmie i gdzie do chu*** jest pilot do telewizora. Wyobraźcie sobie, jak spojrzały na mnie koleżanki... Wstyd jak cholera. Tylko jedna powiedziała, że straszny luzak z niego. Reszta miała jednoznaczne miny.
Próbowałam zwracać mu uwagę, ale wyszło na to, że taki ma temperament i „środki ekspresji”. Dla mnie to są środki zdziczenia i nic innego. Tylko brakuje, żeby poszedł na moją wywiadówkę i powiedział pani, że pier*** od rzeczy. Znając jego – to całkiem prawdopodobne. Jak ja mam się jego nie wstydzić?
Gosia