Mój narzeczony chce zaprosić na ślub tłum obcych mi ludzi... Szkoda pieniędzy! Edyta, 26 l.

Chciałam zacząć od tego, że nienawidzę polskich wesel. Są tandetnie i sztuczne. Nawet biedaki silą się na jakieś fajerwerki i 500 osób. Po co to wszystko? Jak o tym pomyślę, to odechciewa mi się własnego... To będzie dopiero w październiku, ale już teraz mi słabo. Sala zaklepana, z ubraniami nie powinno być problemu, ale najgorsza jest dla mnie lista gości. Nie mogę się w tej sprawie dogadać z narzeczonym, który twierdzi, że im więcej, tym lepiej. Gdybym w ciemno zaakceptowała jego listę, to pewnie znalazłoby się na niej ze 200 osób. Co z tego, że jego najbliższa rodzina to zaledwie kilkanaście. On chce zaprosić sąsiadów ze swojej miejscowości, ciotki, których nie widział od 10 lat, dalsze kuzynki, kolegów z poprzedniej i obecnej pracy i całą masę znajomych, a tak naprawdę ma jednego prawdziwego przyjaciela. Tłumaczę mu, że każda kolejna osoba to dodatkowe 200-250 zł. No, ale raz się żyje i nie będziemy dziadować.
19.04.2014

Chciałam zacząć od tego, że nienawidzę polskich wesel. Są tandetnie i sztuczne. Nawet biedaki silą się na jakieś fajerwerki i 500 osób. Po co to wszystko? Jak o tym pomyślę, to odechciewa mi się własnego... To będzie dopiero w październiku, ale już teraz mi słabo. Sala zaklepana, z ubraniami nie powinno być problemu, ale najgorsza jest dla mnie lista gości. Nie mogę się w tej sprawie dogadać z narzeczonym, który twierdzi, że im więcej, tym lepiej.

Gdybym w ciemno zaakceptowała jego listę, to pewnie znalazłoby się na niej ze 200 osób. Co z tego, że jego najbliższa rodzina to zaledwie kilkanaście. On chce zaprosić sąsiadów ze swojej miejscowości, ciotki, których nie widział od 10 lat, dalsze kuzynki, kolegów z poprzedniej i obecnej pracy i całą masę znajomych, a tak naprawdę ma jednego prawdziwego przyjaciela. Tłumaczę mu, że każda kolejna osoba to dodatkowe 200-250 zł. No, ale raz się żyje i nie będziemy dziadować.

Nie mieści mi się w głowie, żeby zapraszać osoby, z którymi nie ma się kontaktu przez wiele lat. Bo tak wypada? Wypada się też czasem do siebie odezwać, a skoro nie mamy na to ochoty, to po co bawić się w takie udawanie. Jeśli mojego narzeczonego nie przekonuje ten argument, to może weźmie pod uwagę pieniądze. Jak podliczam jego gości, to tylko z tej strony to koszt prawie 20 tysięcy złotych. Tyle to mieliśmy wydać na całość, a gdzie moja rodzina i najbliżsi?

Słyszę tylko, że rodzice się dorzucą, bo nie będą nam skąpić, albo gdzieś się pożyczy... Już to widzę. Pierwsze lata małżeństwa będziemy spłacać jego głupią zachciankę. Nie będę sobie mogła na nic pozwolić, bo będę musiała zwrócić za wyżywienie i nocleg jego ciotki, która ma nas głęboko gdzieś.

Nie wiem, czy ten ślub w ogóle ma teraz sens.

Edyta

Czy brak przepychu i niepotrzebnego tłumu to od razu dziadowanie? Mnie się marzy normalne wesele w gronie dobrze znanych mi ludzi, a nie jakieś zbiegowisko obcych, którzy mają nas gdzieś, ale z nudów przyjadą. Te osoby nie mają zielonego pojęcia, kim jestem, co nas łączy, jaka jest historia naszego związku. Przychodzą się tylko najeść i opić, bo jak dają, to trzeba skorzystać. To zabrzmi słabo, ale chyba muszę zrobić listę ludzi, których nie trzeba zaprosić. Tak będzie łatwiej.

Jeśli chodzi o ciotki, to biorę pod uwagę tylko te, które są obecne w naszym życiu. Nie jakieś siostry babci i inne dalsze z drugiego końca Polski. To dodatkowe miejsce, a i nocleg trzeba opłacić. Ze znajomych chciałabym wybrać tych najbliższych, z którymi widujemy się normalnie, a nie tylko od święta. Dzięki temu atmosfera będzie fajniejsza. Ludzi z pracy w ogóle nie liczę, bo to jest już dla mnie przesada. Z nikim aż tak się nie przyjaźnimy.

Polecane wideo

Komentarze (66)
Ocena: 4.97 / 5
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2014 21:18
Kochana, Jakbym czytała opis własnej sytuacji i rozmów z moim narzeczonym. Co prawda u nas nie ma na tyle problemu finansowego bo mieszkamy w Anglii więc odłożyc przez rok 10tys funtów (50 tys zł) to nie jest jakis wielki problem, ale nie w tym rzecz. Właśnie dlatego że sami musimy na to wesele zarobić, znam wartość każdej złotówki wydanej na nasz ślub. I też nie uśmiecha mi się wywalać pieniędzy na to, aby obcy mi ludzie przyjechali, najedli sie, napili i potem jeszcze skomentowali. Owszem, moge zaplacic sporo po to aby bawili się dobrze bliscy mi ludzie, ktorzy beda tam po to aby cieszyc sie naszym szczesciem. A te wszystkie ciotki niewidziane od 10 lat na pewno do szczescia mi nie sa potrzebne. Ach, juz przestalam sie nawet denerwowac i chyba jakos to po prostu zniosę. Na liscie mamy kolo 140 osob wiec licze po prostu na to, ze czesc sie sama wykruszy.. Ale chyba nie o to chodzi aby miec nadzieję, że goscie nie przyjdą? Trzymam kciuki za Twój spokoj i zebys w ten dzien byla jednak szczesliwa, mimo całej stresującej otoczki. Pamietaj, że milosc jest najwazniejsza!
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2014 19:43
Zgadzam się w 100%
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2014 14:39
Bardzo mądrze ;) liczy się dobra zabawa, ważne jest spędzić dzień wśród ludzi z którymi chcecie dzielić się szczęściem!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2014 13:41
s
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 22.04.2014 11:41
Rzuć go. Już teraz widać że się nie dogadujecie
odpowiedz

Polecane dla Ciebie