Długo marzyłam o prawie jazdy i wreszcie mogę je zrobić. Rodzice nie tylko mi na to pozwolili, ale załatwili też instruktora. To znajomy taty, który prowadzi szkołę jazdy. Ma uprawnienia, ale na co dzień w jego firmie uczą inni pracownicy. On po znajomości zdecydował się na jazdy ze mną. Brzmiało jak wyróżnienie i bardzo się z tego cieszyłam. Wiedziałam, że to doświadczony kierowca i instruktor. Lepiej być nie mogło, a wyszło po prostu fatalnie!
To pan ok. 60 lat, więc nie jakoś strasznie stary, tym bardziej nie młody, ale podobno doskonały fachowiec. Po kilku jazdach byłam bardzo zadowolona, bo wiele mnie nauczył. Już w pierwszej godzinie wyjechałam na miasto, a on wspominał o różnych przeszkodach, zagrożeniach, jak się zachować na drodze itd. Czułam, że jestem w dobrych rękach i prawko mam już praktycznie w kieszeni. Okazało się, że uczyć potrafi, ale zachować się nie bardzo. Tak naprawdę to obleśny zbok!
Na początku chyba się krępował, ale później zaproponował, żebym mówiła do niego po imieniu, zachowywał się coraz bardziej swobodnie. Opowiadał mi co wyprawiał z moim ojcem wieki temu, jak chodzili na dziewczyny i takie tam. Aż uszy bolały. Gdybym mu to powtórzyła przy mamie, to byłaby niezła awantura. A o nauczycielu jazdy mogłabym zapomnieć, bo nigdy by mnie do niego nie puścili. To jednak nic takiego, w porównaniu do tego, co wygaduje pod moim adresem.
Słyszę określenia takie jak „laseczka”, „niunia”, „nie bądź ci***, wyprzedź go”. Niby w żartach, ale co to zmienia. Ostatnio uczył mnie szybkiej obsługi skrzyni biegów. Oczywiście moja dłoń na gałce, on na mojej i jakieś dziwne ruchy. Miałam wrażenie, że wyobraża sobie coś innego. Szybko gubił wątek, patrzył się w mój dekolt... Strasznie krępująca atmosfera. A przecież go nie spoliczkuję i nie wyzwę od chamów, bo tak naprawdę niczego konkretnego nie zrobił, a na dodatek to przyjaciel ojca.
Mówiłam tacie, że ten facet jest jakiś dziwny, a on odpowiada, że zawsze był zakręcony i ma dziwne żarty. Nie powinnam się przejmować. Łatwo powiedzieć. Może rocznikowo jestem dorosła, ale w tym układzie czuję się jak ofiara pedofila. Młoda dziewczyna, stary facet i takie dwuznaczne gesty i słowa. Denerwuję się przed każdą kolejną jazdą. Już nawet nie chcę myśleć, co się stanie jak nie zdam. Musiałabym dalej do niego chodzić. Zwłaszcza, że praktycznie nie bierze od nas pieniędzy. Wystarczyło kilkaset złotych na konto szkoły jazdy, a on robi to dla przyjemności.
Nie dziwię się. Ma obok siebie niebrzydką dziewczynę, którą może osaczać, więc sama przyjemność. Gdyby mnie jakoś natarczywie dotknął, to pewnie bym odwinęła prosto w twarz. Ale jego zachowanie nie jest tak bezpośrednie. Siedzi rozkraczony, opiera rękę o mój fotel, steruje moją dłonią przy zmianie biegów, mówi jakieś dziwne rzeczy... Mam powiedzieć tacie, że „wydaje mi się, że on mnie podrywa”? Przecież on mnie wyśmieje. Naprawdę nie mam ochoty więcej wsiadać do jednego auta z tym typem. Tylko jak się go pozbyć?
Nadia