Poznałam Marcina jeszcze w gimnazjum. On był wtedy w klasie maturalnej. Kiedy dowiedziałam się, że nie zostanie dopuszczony do matury, załamałam się. Moi rodzice również, odradzali mi takiego chłopaka. Mi było za niego wstyd, jednak obiecał, że maturę napisze rok później. I rzeczywiście, po roku złożył deklarację maturalną, ale... do matury nie przystąpił! Owszem miał pracę i nie miał zbyt dużo czasu na przygotowania, ale to go przecież nie tłumaczy. Matura teraz to żadna filozofia. Od tamtej chwili minęły cztery lata. Pracę już dawno zmienił, a matury nie zrobił. Nie wspominając o studiach.
Teraz ciągle kłócimy się o jego brak ambicji. Ja mam maturę, studiuję, a on? Pracuje w miejskim zakładzie i zarabia marne grosze. Mówi, że w związku nie jest ważne wykształcenie, ale miłość. Ale czy miłość zapełni nam żołądki i ubierze? On uważa, że jestem próżna, bo przekreślam ludzi bez matury i liczą się dla mnie tylko pieniądze. To nie jest do końca prawda.
Ja po prostu nie chcę do końca życia biedować. Wiem, że matura i studia nie gwarantują pracy, ale na pewno otwierają drzwi do lepszego życia i mogą ułatwić wiele spraw. Najgorsze jest to, że Marcin nawet nie chce zmienić pracy, bo ta mu się podoba z racji tego, że jest lekka. Coraz częściej zastanawiam się, czy nie zakończyć tego związku.
Kocham mojego chłopaka, ale czuję, że bariera wykształcenia będzie między nami zawsze. Nie chcę być do końca życia z chłopakiem, który marnie zarabia i nie ma żadnych ambicji. Sama mam wyższe aspiracje, chcę coś w życiu osiągnąć, dobrze zarabiać, może wyjechać. Czy któraś z Was była w podobnej sytuacji? Proszę, pomóżcie.