Może mnie wyśmiejecie, ale zaryzykuję. Mam świetnego faceta, który ma mnóstwo zalet. Najważniejsze jest to, że kocha mnie i udowadnia to każdego dnia. Jest też bardzo przystojny, więc trafiłam bardzo dobrze. Ale jest też coś, co nie do końca mi się podoba. Dosłownie szaleję za facetami z bujnym zarostem, zwłaszcza takim gęstym 2-3 dniowym, a on nie może sobie na to pozwolić.
Kiedyś zapytałam, jak on to robi, że jest zawsze taki gładki. Chyba musi się golić zawsze przed naszym spotkaniem. Przemilczał ten temat. Ale ostatnio poprosiłam go, żeby się trochę zapuścił, bo chcę go zobaczyć w innym wydaniu. Bardzo go tym skrępowałam, bo powiedział, że nic z tego nie będzie. Nalegałam...
Zobaczyliśmy się po weekendzie, 4 dni po ostatnim spotkaniu, od tamtej pory miał się nie golić. Myślałam, że wreszcie zobaczę go takiego, jakiego bym chciała, ale trochę mnie zaskoczył... Musiałam się z bardzo bliska wpatrywać, żeby wypatrzyć pojedyncze włoski i meszek pod nosem. Zrobiłam z siebie idiotkę. Z niego przy okazji też.
Okazało się, że on wcale nie goli się codziennie. Wystarczy, że raz na jakiś czas przejedzie maszynką, żeby się pozbyć kilku miękkich włosów. Wydaje mi się to trochę dziwne, bo on ma 25 lat, a dzisiaj to nawet 18-latkowie mogą nosić brody...
Na klacie ma już kilka włosów, w innych miejscach też są widoczne, ale twarz dalej taka chłopięca. Zaczęłam się nawet martwić, że może coś mu jest. Może to problemy hormonalne? Zaraz się okaże, że mam więcej testosteronu, niż on... Trochę szkoda, że nigdy nie będzie wyglądał, tak jak lubię. Mogę zapomnieć o całowaniu szorstkiej twarzy.
Skoro w tym wieku nic się w tym temacie nie dzieje, to przecież nagle nie zacznie. Może to mały problem, ale mnie trochę martwi.
Ola