Raczej nie rozumiem osób, które są w związkach, mają pracę i stać ich na samodzielność, ale wolą siedzieć rodzicom na głowie. Ja takiego szczęścia nie mam i męczę się strasznie. 32 lata na karku, a ja jeszcze nigdy nie mieszkałam poza rodzinnym domem. Studia w moim mieście, więc nie trzeba było wyjeżdżać, żadnego poważniejszego związku, żeby o tym myśleć, ani możliwości, by pójść na swoje.
Nie wiem jak niektórzy to robią, że mają po 20 lat i żyją na własny rachunek. Czy to w Polsce w ogóle możliwe? Ja pracuję praktycznie od początku studiów, przez wiele lat na śmieciówkach za marne pieniądze. Teraz mam etat, ale paradoksalnie pensję niższą, niż np. 2 lata temu bez płacenia ZUS-u i składek na emeryturę. Wyciągam te 2000 zł na rękę i co ja z tym mam zrobić? Chciałabym sobie wynająć mieszkanie, ale to przecież nierealne. Za takie pieniądze nie da się utrzymać, a coś mi się wydaje, że długo lepiej nie będzie. Jest mi czasami wstyd.
źródło: Xavier Sotomayor / Unsplash
Wiem, jakie zdanie mają o mnie dalsi członkowie rodziny. Joasia to taka dziewczyna specjalnej troski. Po trzydziestce, bez męża, a przynajmniej jakiegoś faceta, na dzieci się nie zanosi, żeruje na rodzicach... Przykre, ale przecież prawdziwe. Z tą różnicą, że ja nie chcę być taka niezaradna. Wcale się nie cieszę, że mama gotuje mi obiadki, mam wszystko podstawione pod nos i o nic nie muszę się martwić.
Ja bym chciała się wreszcie o coś pomartwić! Dostać rachunek wystawiony na własne nazwisko, szukać mieszkania, urządzić się w nim, zapraszać tam znajomych... A teraz ciągle mam rodziców na głowie. Ja przeszkadzam im, oni mnie i tak się dłużej nie da. Myślałam nawet o wynajmie mieszkania z jakąś współlokatorką, ale przecież mam już swoje lata. To nie są czasy studenckie. I tak sobie marzę i użalam się nad sobą od kilku lat i niewiele z tego wynika. Staram się w pracy, rozglądam się za lepiej płatnym zajęciem i nic. Utknęłam w tym domu chyba już na zawsze.
źródło: Xavier Sotomayor / Unsplash
Szczęścia w miłości też nie mam. Gdybym spotkała wreszcie kogoś odpowiedzialnego, to mogłabym myśleć o zamieszkaniu z nim. Nawet z taką pensją, jak mam teraz, dalibyśmy radę. Inaczej jest, jak dwie osoby utrzymują dom. Ja sama najnormalniej w świecie nie dam rady. A z drugiej strony – to, że mieszkam z rodzicami wcale facetów do mnie nie zachęca.
Wiadomo, co się mówi o takich ludziach. Pewnie jestem niesamodzielna, leniwa i jakaś dziwna, skoro przez tyle lat nie potrafiłam się od nich odciąć. Boże!!! Ja bym to zrobiła nawet dzisiaj, gdyby to tylko było możliwe. Wpadam w coraz większego doła. Kłócę się z rodzicami, ze znajomymi nie mam o czym gadać, bo zawsze kończy się to pytaniami „kiedy wreszcie pójdę na swoje”. Chyba nigdy. Niestety, jaki kraj, takie życie, a moje jest i dalej zapowiada się beznadziejnie...
Joanna