Za chwilę zaczynam studia w obcym mieście. Bardzo mnie to stresuje, a jeszcze doszły nowe problemy. Mam zamieszkać w akademiku z obcą dziewczyną i chyba się nie polubiliśmy. Zostałyśmy sobie przydzielone do pokoju i tyle dobrego, że mam już do niej kontakt. Wcześniej mogłyśmy sobie obejrzeć lokum.
Będzie bardzo skromnie, bo tylko łóżko piętrowe, jedna duża szafa i regał, dwie półki i niewiele więcej. Kiepskie warunki, więc chyba nie dziwne, że walczę o swoje. Z nią się nie da dogadać, bo w niczym nie chce ustąpić. Czy moje wymagania są jakieś wielkie? Wskazałam tylko, gdzie chcę spać i ile potrzebuję miejsca.
Mam wrażenie, że ona się nie zgadza, żeby mi zrobić na złość.
fot. Thinkstock
Pierwszy warunek to miejsca do spania na górze łóżka. Jestem alergiczną z uczelniem na roztocza, a wiadomo jak jest z czystością w akademikach. Im dalej będę od podłogi, tym lepiej dla mojego zdrowia. Jej powinno być wszystko jedno. Nawet wygodniej by jej było kłaść się na dole, niż się co chwile wspominać.
Do tego zaproponowałam jej, żebym mogła zająć większą część szafy, a jej zostawię prawie cały regał. Nie moja wina, że mam dużo ubrań, które muszą wisieć. Ona chodzi tylko w jeansach i bluzach, a te sobie poukłada na półkach.
Chcę jeszcze dodać nadbudowę nad biurko, które mamy na spółkę. Taki sekretarzyk na drobnostki. Też jej się to nie podoba, bo „zabierze przestrzeń”.
fot. Thinkstock
Czy ja trafiłam na jakąś złośliwą małpę? Co nie powiem, to ona na odwrót. Wiadomo, że nie wszystko może być sprawiedliwie. Ja walczę o swoje, bo tak mnie rodzice nauczyli. Mam spędzić w tej norze przynajmniej rok, jak nie 5. Powinno być mi wygodnie. Ona przyjeżdża ze wsi i nagle ma większe wymagania od miastowej.
Upierać się przy swoim czy jej w czymś ustąpić? Czuję, że mam trochę racji, ale rozmowa z nią to jak rzucanie grochem o ścianę. Gdybym się uparła, że chcę łóżko na dole, to pewnie na złość też by chciała. Może to jest pomysł, żeby mówić wszystko na odwrót?
Boję się tej przeprowadzki…
Iwona