Spotykam się z kimś od dwóch lat, od roku mieszkamy razem. Zaraz po przeprowadzce jego starania o mnie zaczęły słabnąć, teraz to już po prostu mi przeszkadza i pląta się pod nogami jak niechciany pies...
Mówiłam mu co mi przeszkadza, że np. już nie dostaję kwiatków jak kiedyś, albo że np. on śpi już o 20.00, podczas gdy ja mam jeszcze ochotę coś zrobić, zobaczyć, wyjść gdzieś. Jego rodzina mnie nie cierpi, z wzajemnością. Moja jego uwielbia. Co tydzień chodziliśmy na obiad do moich rodziców, u niego nigdy nie byliśmy.
Wypomina mi np. że na ścianie zamiast obrazu to przykleiłam naklejkę wielkiego drzewa i ptaków z IKEI - powiedziałam mu, że skoro pochodzi z takiej burżuazji, to ma kupić fajny obraz i go powiesić. Czego bym nie kupiła do domu zawsze jest marudzenie, a to wieszak zbyt futurystyczny, a to wazon za duży, a po co kolejny koc...
On nie chce się wyprowadzić, jak go do tego zmusić? Co zrobić? Doradźcie mi coś, żadne prośby, groźby, krzyki nie działają...
S.