Czuję, że coś mi w życiu umknęło. Że przegapiłam swoją szansę na lepsze życie... Kiedy miałam 19 lat, miałam wybór - albo iść na studia do Wrocławia, albo zostać w Szczecinie i zacząć pracę w sklepie mojej ciotki. Bałam się wyjazdu, wielkiej rewolucji i zostałam, by wygodnie żyć, zarabiać kasę i myśleć, czego tak naprawdę chcę.
To miało trwać max 2 lata, a ciągnie się już dziewiąty rok. Czas tak szybko ucieka, a ja chyba stanęłam w miejscu. Ciągle w tym samym miejscu pracy, ciągle na garnuszku rodziców, ciągle bez chłopaka.
Nie wiem, co zrobić, bo na wyprowadzkę nie mam kasy, na studia za późno, a na związek już nie mam nadziei. Od czego mogę zacząć? Jak postawić ten pierwszy krok?