3 tygodnie temu zaczęłam pracować. Pierwszy raz jestem gdzieś zatrudniona na etacie. Wiem, ile będę zarabiała, mam ubezpieczenie i wszystko super. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby rodzice się nie czepiali. Mam 25 lat, jestem po studiach, ale dalej z nimi mieszkam. Inaczej się nie dało, bo niby skąd miałam wziąć na to pieniądze? Teraz też się na to nie zanosi, bo aż tyle nie zarobię. W każdym razie, jakaś kasa z tego będzie i to ich chyba denerwuje.
Chcą wiedzieć dokładnie, ile zarabiam i na co wydaję. Wszystko dlatego, że zaproponowałam im pomoc... Brzmi śmiesznie, ale tak właśnie jest. Gdybym siedziała cicho, to nic by się nie wydarzyło. Ale oni stwierdzili, że opłacanie dwóch rachunków za 300 zł miesięcznie to za mało i na pewno stać mnie będzie na więcej. Oni tyle lat mnie utrzymywali i teraz mam się odwdzięczyć.
fot. Thinkstock
Zaczęło się od tego, żebym pokazała im umowę, jaką podpisałam. Spodziewali się, że tam będzie dokładna kwota, ale się przeliczyli. Teraz naciskają na to, żebym im pokazywała wyciągi z konta. Będą widzieć, ile dostałam i na co wydałam, a jak się okaże, że coś mi zostało, to pewnie będą chcieli ode mnie więcej. A gdzie w tym wszystkim jestem ja? Też potrzebuję na siebie jakieś pieniądze.
Nie wiem – ciuchy, kosmetyki, wyjście ze znajomymi kosztują. Chciałabym też coś odłożyć. Na razie powiedziałam im, że będę dostawała 1300 na rękę, a tak naprawdę to ma być 1700. Może kiedyś więcej. Już za to kłamstwo mnie ochrzanią. No i wyjdzie na to, że stać mnie na opłacanie prawie wszystkich rachunków.
Oni „chcą sobie odetchnąć finansowo”. Dlaczego moim kosztem?
fot. Thinkstock
Sama z dobrego serca zaproponowałam, że do czegoś się dołożę. To niby 300 zł, ale tak naprawdę więcej! Przecież przestaną mi cokolwiek kupować, bo sama będę mogła to zrobić. Zaoszczędzą na tej mojej pracy dużo kasy, a widzę, że im mało. Do czego oni chcą doprowadzić? Żebym się wyprowadziła? Jak się wścieknę, to to zrobię. Znajdę mieszkanie ze współlokatorami i jakoś dam radę.
Nie rozumiem, bo kiedyś nie mówili o pieniądzach ani słowa. Nawet mówili, że na pracę mam jeszcze czas. Teraz zwęszyli pieniądze i zrobiło się naprawdę niemiło...
Aneta