Straszne cnotki się z nas zrobiły. Kiedyś dziewczyna mogła szaleć i nikt nic złego nie mówił, a teraz najlepiej w ogóle żyć w celibacie i nie przyznawać się do tego, że lubi się seks. Jak się fajnie ubierzesz, pójdziesz do klubu i wrócisz z chłopakiem, to jest skandal. Denerwuje mnie takie zakłamanie. Wszyscy kochają się po kątach i siedzą cicho, a jak ktoś powie otwarcie „lubię to robić”, to od razu się nie szanuje.
Nie uważam, żebym miała problem z szacunkiem do siebie. Po prostu mam swoje potrzeby i je realizuję. Dzięki temu jestem zdrowsza psychicznie od tych wszystkich frustratek, które mnie krytykują. A uwierzcie, że jest ich sporo. Obgadują mnie za plecami i wyzywają od najgorszych. Dlaczego? Bo mam powodzenie i lubię się zabawić.
Niby czego mam się wstydzić? Tego, że co weekend ląduję z kimś w łóżku? Czysta zazdrość…
Zobacz również: To dzieje się z ciałem, kiedy przestajesz uprawiać seks. 7 dramatycznych skutków ubocznych
fot. Thinkstock
Jasne, że nie rozgłaszam tego na lewo i prawo, ale nie mam z tym problemu. Prawda jest taka, że cały tydzień czekam na weekend. Z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę zazwyczaj nie jestem sama. Czasem to jest ten sam facet, czasami dwóch różnych. Zdarzało się ich więcej. Nie szukam byle kogo, nie ryzykuję, uprawiam bezpieczny seks i nie widzę w tym nic złego.
Po coś mam ten popęd chyba, nie? Raczej nie po to, żeby siedzieć z założonymi rękami i nogami. Mam 26 lat i na razie nie planuję stałego związku. Jak się trafi ideał, to w porządku, mogę się ustatkować. Na razie wolę przeżywać przygody, żeby mieć o czym na starość opowiadać. Niestety, nawet bliskie koleżanki nie zawsze mnie rozumieją.
Niby dla żartów mówią na mnie „puszczalska”. Coś mi się wydaje, że naprawdę tak myślą.
Zobacz również: Internautki zdradzają, z iloma facetami spały. Zadziwiające wyniki
fot. Thinkstock
Jak inaczej ma spędzać czas wolna dziewczyna, która nie ma stałego chłopaka? Mam chodzić po kawiarniach i szukać romantyka, z którym chciałabym spędzić resztę życia? Wybaczcie, ale na razie wolę duszny klub i głośną dyskotekę, gdzie czuję feromony w powietrzu. Jak zaiskrzy, to nie widzę przeszkody, żeby się bliżej poznać. Często budzę się w nie swoim łóżku, ale nie mam wyrzutów sumienia. Myślę sobie wtedy - fajnie, ktoś mnie jednak chce.
Zazwyczaj to są znajomości tylko weekendowe, ale dobre i takie. Moim zdaniem lepiej się „puszczać”, niż płakać w poduszkę i narzekać, jaki to świat jest zły i niesprawiedliwy. Możliwe, że w ten sposób trafię na miłość swojego życia. A jak nie, to przynajmniej się pobawię.
Wam też polecam to zrobić. Oczywiście z głową i bezpiecznie, ale nie udawajmy, że seks jest zły. Taki na jedną noc też może być fajny.
S.
Zobacz również: Ma 27 lat i jeszcze NIGDY tego nie robiła. Wyznała, dlaczego wciąż jest dziewicą