Dziewczyny, poznałam bardzo fajnego chłopaka i byłoby super, gdyby nie pewien drobny szczegół. No właśnie, on jest naprawdę drobny. Co z tego, że głową zawadza o chmury, bo ma ponad 190 cm wzrostu, skoro przy tym waży chyba mniej ode mnie. Na początku nie zwracałam na to uwagi, bo zapatrzyłam się w jego oczy i tak dalej. Emocje trochę opadły i zobaczyłam, jak naprawdę wygląda. Już bez klapek na oczach.
Czasami mam wrażenie, że on się za chwilę złamie na pół. Boję się siadać na jego kolanach, a kiedy łapie mnie na ręce, to udaję, że się boję i proszę, żeby mnie postawił na ziemię. Boję się, ale nie wysokości, tylko tego, że zrobi sobie krzywdę. Jego twarz wygląda całkiem zdrowo, nie ma zapadniętych policzków, ale ciało bardziej przypomina kościotrupa. Niestety...
fot. Thinkstock
Nie chce mieć przy sobie napakowanego faceta, ale to już chyba przesada. Kiedy leżę obok niego, to mogę liczyć jego żebra. Szkoda, że nie studiuję medycyny, to pomógłby mi w anatomii... Tak, bardzo śmieszne. On twierdzi, że jest zdrowy, nic mu nie jest i ma dużo siły. Podobno zawsze był chudy i ile by nie zjadł, to i tak nie jest w stanie przytyć.
Wiem, że wygląd nie jest najważniejszy, ale jak to wygląda? Kiedy idziemy razem, to wyglądamy jak Flip i Flap. On chudy i wysoki, ja niższa o 30 cm i z większą ilością ciałka. Wzrost mi nie przeszkadza, ale gdyby był trochę lepiej zbudowany, to byłoby miło. Na razie wysłuchuję komentarzy, że spotykam się z anorektykiem, że on pewnie nie pójdzie z nami do pizzerii, bo boi się, że przytyje itd.
fot. Thinkstock
Jego też to denerwuje, więc już nawet nie chcę wspominać o tych jego wystających kościach, bo się chłopak załamie. Ale ja naprawdę bym chciała, żeby trochę zwiększył masę i wyglądał poważniej. Facet to ma być jednak facet, a nie takie chucherko, które złamie się przy silniejszym powiewie wiatru. Wszystko inne w nim uwielbiam, ale kiedy ściąga koszulkę, to przechodzą mnie ciarki. Skóra i kości.
Może powinnam z nim pójść do lekarza, żeby przynajmniej mieć pewność, że nic mu nie dolega? Myślałam też, żeby zaprowadzić go na siłownię, gdzie pracuje znajomy z liceum. Może nafaszerowałby go jakimś białkiem i zmobilizował do działania? Wiem, że powinnam się cieszyć, że go mam i jest taki dobry, ale można chociaż pomarzyć...
Matylda