Mam problem, z którym nie umiem sobie poradzić sama. Nikomu o tym nie mówię, ponieważ boję się reakcji otoczenia. Przede wszystkim boję się, że mój lubiany w rodzinie i wśród znajomych narzeczony straci w ich oczach, a nasz związek się rozpadnie. Dlatego chciałabym poprosić o radę anonimowo.
Marcina poznałam 6 lat temu. Jesteśmy rówieśnikami, mamy po 26 lat. On pierwszej swojej pracy podjął się zaraz po maturze. Skończył studia w trybie zaocznym, jednocześnie zdobywając doświadczenie zawodowe. Odkąd się znamy, kilkakrotnie zmienił pracę i teraz zarabia naprawdę przyzwoite pieniądze. Ja miałam mniej szczęścia - skończyłam studia licencjackie dzienne na niszowym kierunku, następnie znalazłam pracę na etacie i kończyłam studia w trybie zaocznym. Moja praca nie jest spełnieniem moich marzeń, ale liczyłam, że szybko się wybiję, ewentualnie zdobędę doświadczenie i znajdę lepsze zatrudnienie.
Minęły jednak cztery lata, a ja kompletnie utknęłam w obecnym miejscu zatrudnienia.
źródło: Thought Catalog / Unsplash
Rozsyłam CV, chodzę na rozmowy...i nikt nie chce mnie zatrudnić. W obecnej pracy nie mam nawet najmniejszych szans na awans, zarabiam tylko 2300 zł na rękę i na niewiele mnie stać. Odkładam niewiele pieniędzy, bo dużo wydaję na kursy doszkalające. Uczę się języków. Próbuję wielu rzeczy biorę na siebie nawet dodatkowe zlecenia, by podreperować domowy budżet, jednak coraz częściej jestem zmęczona. Nie mam czasu na uprawianie sportów czy czytanie, bo ciągle się czegoś uczę lub dorabiam.
Rok temu Marcin mi się oświadczył. Sielanka jednak trwała krótko, bo od dziesięciu miesięcy słyszę tylko, że nie mamy na nic pieniędzy, że on, choć jeszcze nie zaczął, odłoży całą kwotę na wesele, a ja nie zbiorę ni grosza... Wypomina mi wszystko, co kupię. Twierdzi, że powinnam zarabiać dużo więcej, nie rozumiejąc, że nie mam na to szans. Próbowałam rozmawiać z szefem, ale usłyszałam, że nie mam na co liczyć. Żadna inna firma nie chce mnie zatrudnić. Coraz częściej tematem naszych rozmów stają się pieniądze, a ja czuję się winna temu, że nie mogę zebrać na wymarzone wesele. Że nie chcę pakować się w kredyt na samochód na wiele lat. Że na razie musi nam wystarczyć na skromne życie.
źródło: Thought Catalog / Unsplash
Narasta we mnie frustracja. Ja nie wypominam Marcinowi kupna kolejnych niepotrzebnych gadżetów. Nie mam mu za złe, że kupił sobie kolejny drogi zegarek czy perfumy. On natomiast ma mnóstwo zastrzeżeń co do moich zarobków...
Czuję, że on chce zakończyć związek ze mną. Coraz mniej rozmawiamy, a ja czuję, że nasz związek rozpada się przez pieniądze. Nie mogę uwierzyć w to, że facet, który pokochał mnie w momencie, w którym sam ledwo wiązał koniec z końcem, ma do mnie pretensje o to, że za mało zarabiam.
Dlatego proszę, powiedzcie mi- czy na moim miejscu, słuchając codziennie pretensji o moje zarobki, wyszłybyście za niego za mąż?
Anonim