Piszę ten list, bo sama nie wiem co mam ze sobą zrobić. J jestem jeszcze w miarę młodą dziewczyną, mam dopiero 19 lat, jednak śmiało mogę powiedzieć, że trochę przeszłam już w życiu. Zacznę od początku, wychowywałam się w domu szczerze powiedziawszy trochę patologicznym. Awantury może nie były na porządku dziennym, ale jednak były dość często. Przez to matka nadużywa alkoholu, a ojciec nie raz podnosi na nią, na mnie i moje siostry rękę. Długo byłam najmłodszą z córek i cała uwaga skupiona była na mnie do 10 roku życia, wtedy pojawiła się moja jedyna młodsza siostra. Po raz pierwszy poczułam się gorsza i niekochana. Od tej pory cała uwaga rodziny skupiała się wokół niej, a ja zostałam ostawiona na bok, nikt się mną nie interesował. I jest tylko coraz gorzej. Czuję się niepotrzebna, beznadziejna i bezwartościowa.
Odczuwałam to też niejednokrotnie w szkole, gdzie naśmiewano się ze mnie, ponieważ mówiłam niewyraźnie i sepleniłam. Niby nic, jednak dla dziecka to była trauma, To doprowadziło do tego, że jestem strasznie nieśmiałą i wycofaną osobą. Mam jednak swoje kochane i oddane przyjaciółki, ma też wielu znajomych, ogólnie jestem chyba jednak lubianą osobą i to jedynie trzyma mnie przy życiu. Wiem, powiecie że powinnam się cieszyć z tego co mam, że jestem zdrowa i mam przyjaciół. Nie jest to jednak łatwe, gdy wiesz, że rodzice cię nie kochają i często używają w stosunku do ciebie najgorszych epitetów. Starałam się nie brać tego do siebie i wmawiać sobie, że nie jestem taka beznadziejna, ale czuję się okropnie samotna. Od dawna przestałam już szukać miłości u rodziców i zaczęłam szukać jej u płci przeciwnej, jednak z opłakanym skutkiem.
To doprowadziło tylko do złamania serca i do najgorszej rzeczy w moim życiu, jaka mnie spotkała. Jestem dziewczyną przeciętnej urody, nigdy nie szczyciłam się ogromnym zainteresowaniem wśród chłopców. Jednak mi na tym nie zależało, chciałam tylko by ktoś mnie pokochał, taką jaką jestem. I gdy już kogoś takiego znalazłam musiało się wszystko popsuć... To było rok temu, na wiosnę, poznałam Tomka, super fajnego chłopaka. Zaczęliśmy do siebie pisać, spotykać się i coś zaiskrzyło między nami. Pojawił się nawet drugi chłopak, Filip, któremu również na mnie zależało. I byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że musiałam wyjechać na 4 miesiąc na stypendium za granicę. Siłą rzeczy kontakt z nimi mi się popsuł.… A na stypendium, jak to na tego typu wyjazdach - alkohol lal się strumieniami, a ja z tęsknoty i beznadziejnego humoru wraz z koleżanką często zaglądałam do kieliszka. Jedna z tych mocno zakrapianych imprez skończyła się tragicznie.
Byłam kompletnie pijana i wykorzystał to jeden dużo starszy kolega, z którym wylądowałam w łóżku i z którym straciłam dziewictwo. Pomyślicie, że jestem szmatą, jednak nie pamiętam kompletnie jak doszło do tego, bo odzyskałam świadomość dopiero jak już było po wszystkim. Czułam się mega upokorzona i czułam wstręt do siebie. Nie mogłam nawet stwierdzić czy to był gwałt, bo byłam kompletnie pijana i nie pamiętam, być może się na to zgodziłam. A co najgorsze, strach przed nieplanowaną ciąża i tym, że zostanę sama z dzieckiem doprowadził do tego, że wytworzyła się między nami jakaś więź... Ja ze strachu nawet chyba coś do niego poczułam, zwłaszcza, że on zapewniał, że mu na mnie zależy, że mnie kocha i w razie czego zajmie się i mną i dzieckiem. Ja mu wierzyłam, bo nareszcie poczułam się kochana i akceptowana. Jednak moje stypendium się skończyło i wróciłam do domu.
Po zrobieniu testu, który na szczęście okazał się negatywny poczułam ogromna ulgę, bo zrozumiałam, że do tamtego mężczyzny moje wynikały tylko ze strachu. Później dowiedziałam się, że był on narkomanem i mógł mnie zarazić jakiś świństwem. Mój strach trwa do dziś, gdyż nie mam odwagi tego sprawdzić, czy np. nie zostałam zarażona HIV. Jedynie co w tym wypadku mogę robić, to ograniczyć niebezpieczeństwo zarżenia innych i cieszyć się życiem, którego nie wiem ile mi pozostało. Jednak nie jest to takie łatwe. Miałam nadzieję, że po powrocie do domu z którymś chłopakiem mi się ułoży i i zapomnę o tym stypendium i o wydarzeniach z nim związanych. Jednak to byłoby za piękne.
Po przyjeździe miałam nadzieję, że obaj się z tego ucieszą, chociaż bardziej zależało mi na Tomku. Jednak on był zbyt nieśmiały, aby pokazać, że mu zależy. Zupełnie inaczej zachowywał się Filip, który mnie adorował i okazywał, że mu się podobam. I tak jakoś zaczęliśmy ze sobą chodzić, co później okazało się być moim gwoździem do trumny. Zrozumiałam, że jednak jestem zakochana w Tomku, dlatego zerwałam z Filipem. Zaraz po zerwaniu napisałam do Tomka, ale on mnie olał, a ja zrozumiałam jak bardzo mi na nim zależy. Było już za późno. I pomimo że upływały kolejne dni i miesiące, nadal próbowałam go zdobyć. Pomyliłam się. Na wszystko było już za późno i moje serce już całkowicie się rozsypało. Wtedy naprawdę zrozumiałam, że to jest miłość... Moje życie straciło zupełnie sens. Cala energia życiowa gdzieś uciekła.
Próbowałam jakoś zapomnieć, poznać jakiegoś innego chłopaka, jednak mój pech nie pozwolił mi na to. A gdy już ktoś się trafił, zainteresował się mną i już mogłabym pomyśleć, że coś z tego będzie, okazywało się, że inna dziewczyna dla nich była ważniejsza ode mnie. A ja czułam się jakbym znów dostała w twarz. Moje poczucie wartości już zupełnie poległo. Jedyne co w życiu mi zostało, to nadzieja, że kiedyś ktoś mnie pokocha. Czy jest to w ogóle możliwe? Czy w końcu spotka mnie szczęście? Obawiam się, że nie. W moim życiu pozostał tylko smutek i ta desperacka potrzeba aby ktoś mnie pokochał… Wiem, powiecie, że powinnam być cierpliwa, że jestem młoda, że na miłość jeszcze jest czas. Jednak obawiam się, że jeśli nie znajdzie się ktoś kto zaakceptuje mnie taką jaką jestem i nie doda mi pewności siebie, to ja dalej będę żyła w poczuciu swojej beznadziejności. Niestety, nie jest to koniec moich problemów.
Ostatnio doszło do tego, że wszystkie moje niepowodzenia rekompensuję sobie jedzeniem. To się skończy straszną otyłością. Próbowałam jakoś się powstrzymywać, jednak już brak mi silnej woli… Już chyba całkowicie się poddałam. Chociaż wiem, że muszę zmienić coś, bo codzienne obżeranie się i płacz w poduszkę nic nie pomoże. Jednak nie mam pojęcia co mam zrobić… Co zmienić, by poczuć się lepiej i wyjść z tej beznadziejności… I jak sprawić, by moje życie w końcu zyskało jakiś sens.
Kasia