Jestem chodzącym mutantem i niestety niewiele mogę z tym zrobić. Czuję się obrzydliwie. Kiedy patrzę w lustro, widzę całkiem normalną twarz, ładne włosy, gładką cerę. Ale jak stanę przed takim, które pokazuje całą moją sylwetkę, to wszystko traci znaczenie. Widzę tylko moje gigantyczne płetwy.
Nie nazywam ich stopami, bo tak nie wyglądają damskie stopy. Nawet męskie rzadko są takie duże. To nie jest normalne, żebym nosiła większe buty od mojego ojca i kolegów. A tak niestety jest, bo w większości sklepów mam rozmiar 46, w niektórych nawet 47. Oczywiście na męskim stoisku, bo damskie kończą się zazwyczaj na 43.
Od kilku lat chodzę tylko w trampkach (męskich). I jak ja mam się czuć kobieco?!
Nie pamiętam, kiedy pojawił się ten problem. Zawsze miałam nieproporcjonalnie duże stopy, ale w wieku 12-13 lat jeszcze mieściłam się w dziewczęce buty. Potem było już coraz gorzej. Zamawianie pojedynczych egzemplarzy w rozmiarze 43-44, a potem jeszcze gorzej, bo nawet nie było co zamawiać. Producenci nie robią aż tak wielkich. Z kopytami w rozmiarze 46 to mogę chodzić albo boso, albo w brzydkich adidasach dla facetów.
Wygląd tych butów to jedno. Druga sprawa to mój wygląd. Ja nie chodzę, ale człapię tymi płetwami. Najpierw idą moje stopy, a potem dopiero ja. Jak jadę autobusem to czasami aż mi się nie mieszczą między siedzeniami!
Wstydzę się chodzić w brzydkich butach, wstydzę się też chodzić boso po plaży. Bo wtedy jeszcze bardziej widać, jakie są nienormalnie wielkie. To mój WIELKI problem.
Najgorsze jest to, że ja się mogę pożalić i niewiele więcej. Można sobie zmniejszyć piersi, nos, uszy, ale przecież nie stopy. Tyle dobrego, że już przestały rosnąć. Jestem studentką, chciałabym normalnie żyć, imprezować, mieć chłopaka, może pomyśleć o pracy. Ale jakoś mi się wszystkiego odechciewa. Ciągle myślę o tym, jak ocenią mnie inni ludzie.
Czasami się śmieją, że skoro mam wielkie stopy, to mam też dużego... To jest straszne chamstwo.
Ciekawe skąd mi się to wzięło, skoro nawet mój ojciec nie ma takich wielkich nóg. Chodzi w butach 43, mama ma 39, starsza siostra jeszcze mniej. Jest mi bardzo, ale to bardzo źle. Czy czeka mnie w ogóle coś dobrego?
Olga