Piszę do Was, bo nie wiem do kogo się zwrócić o pomoc. Koleżanki i znajomi nie potrafią być obiektywni, a fora internetowe są zaśmiecane przez „znawców”. Mój problem jest złożony, ale w skrócie: chodzi o związek z kierowcą tira. Mój partner ma 25 lat, skończył studia, ale nie mógł znaleźć pracy, wyjechał za granicę odłożył kasę i zrobił prawo jazdy na tira, ku mojemu niezadowoleniu.
Jestem z nim 2,5 roku, był moim pierwszym facetem, ale jak sam kiedyś mówił - od przygód nie stronił. Teraz nie ma go po 3 tygodnie w domu, w kraju jest tylko przez 3 dni co jakiś czas. A ja mam coraz więcej wątpliwości, czy być z nim, czy chcę tak żyć... On nie chce ślubu, dzieci, a teraz jeszcze ta praca. Weszłam na jedno, drugie forum i poczytałam jacy to kierowcy są, że zdradzają, kłamią itd.
Zdrady boję się najbardziej. Maciek jet jedynym facetem, który mnie dotykał i nie wyobrażam sobie później dotykać go po jakiejś innej. Już teraz jak przyjechał nie mogłam się obok niego położyć, bo czułam że jest „brudny”, że mógł kogoś zaliczyć itd. Tak się złożyło że mój kuzyn jest kierowcą i gdy sam się ożenił, stwierdził, że za dużo pokus i rezygnuje z takiej fuchy.
Jak nie ma tu Maćka, to tęsknie, wariuję, ryczę nocami, przypominam sobie jak to było kiedyś... On też pisze, dzwoni ale ja znam jego przeszłość, wiem jaki był i po prostu mu nie ufam. Wiem że zadawał się z pannami o okropnej reputacji. Rozmawiałam z nim o tym, powiedział ze zdawałam sobie sprawę jak to może wyglądać, tylko ja nie wiedziałam że AŻ TAK.
Jak przyjeżdża czuję euforię, a później dopada mnie myśl, że mógł mnie zdradzić. Nasz związek przeszedł mały kryzys 1,5 roku temu, kiedy to zachorowałam i musiał liczyć się z tym że mogę stracić pierś, włosy, mogę nie być taka jak kiedyś. Nie zostawił mnie. A teraz? Ja marzę o domu, dziecku (za 3-5 lat). Chciałabym z nim nadal wędrować, podróżować, uprawiać wspólne pasje, tak jak było to kiedyś, a teraz? kończę studia, pracy nie widać, pomagam wszystkim w rodzinie, sama biegam, sama wędkuję, chodzę po górach, żeby jakoś te 3-4 tygodnie zleciały, sama zasypiam, wszystko sama.
On mówi mi, że to tylko tak przez 2 lata, później znajdzie coś na miejscu, tylko ja martwię się, że się od niego „odzwyczaję”. I na co mi facet z „doskoku”?
Proszę, doradźcie mi coś, bo ja sama nie wiem co zrobić.
Lidia