Jest lato, zazwyczaj jest gorąco, uprawiam sport, bardzo się pocę i powinnam się często myć. Dla mnie prysznic rano i wieczorem to minimum, bo inaczej sama czuję swój przykry zapach. Mnie do kąpieli zmuszać nie trzeba, bo sama chcę dbać o swoją higienę. Ale wiecie co? W moim domu to nie jest możliwe!
Moi rodzice mają o to do mnie straszne pretensje. Właśnie kolejny raz usłyszałam, że „przesadzam z tym myciem”. Ich zdaniem za często chodzę pod prysznic, a ich przecież nie stać na takie „przyjemności”. Ostatnio nawet ojciec wyskoczył do mnie z rachunkiem za wodę i gaz. Powiedział mi, że właśnie tyle kosztuje moja obsesja.
Jaka obsesja?! To, że nie chcę śmierdzieć, to jest coś dziwnego? Gdzie ja żyję...
fot. Thinkstock
Tak było zawsze, ale jakoś się przyzwyczaiłam. Pamiętam, że w dzieciństwie kąpaliśmy się zazwyczaj raz w tygodniu, bo szkoda wody na częstsze mycie. Można zadbać o higienę w mniej kosztowny sposób. Ale potem zaczęłam dojrzewać, pojawiły się problemy ze skórą, nadmierne pocenie i nie widzę innego wyjścia.
Doszło do tego, że ja się teraz po kryjomu kąpię... Często czekam, aż rodzice wyjdą z domu, żeby wziąć sobie krótki prysznic. Czuję się winna, że ich pieniądze spływają do ścieków, ale nie wiem jak inaczej mam żyć. Jestem młoda, chcę się podobać, a śmierdzielem się nikt nie zainteresuje.
Jestem chyba jedynym przypadkiem na świecie, kiedy rodzice mają pretensje o to, że dziecko się myje..
fot. Thinkstock
Dla mnie to jest zupełnie bez sensu i wbrew logice! Jak słyszą odgłos prysznica, to od razu coś im się nie podoba. Ale jak myję się w umywalce i zanim się ogarnę, to woda leci przez 15 minut, wtedy się nie czepiają. O wiele mniej wody bym zużyła, gdybym się normalnie spłukała w kabinie. Ich to nie przekonuje. Już nie wiem co mam robić, bo pewnie przez kilka lat będę jeszcze z nimi mieszkała.
Mam chodzić się myć na stację benzynową, bo tam są prysznice dla kierowców tirów? Żeby we własnym domu nie móc zadbać o siebie, to jest jakiś cyrk. Ciekawe, czy tylko ja tak mam...
Powiedzcie mi, o co im tak naprawdę chodzi?
Nata